poniedziałek, 4 sierpnia 2008

Że będzie bal, to ja wiedziałam, nie zdawałam sobie jedynie sprawy z jego rozmiarów;)
Ale po kolei.

Bo Siostrzyczka przyjechała. Z dwoma torbami Prezentów Dla Mnie, co wyłożyło mnie na łopatki. Czego wśród nich nie było..! W ramach akcji dziękczynnej wydoiła mnie z kasy w stylu wybitnie niewinnym, ponieważ nie ogarniałam rozmiarów mej katastrofy, póki nie zalogowałam się dziś rano na konto. Przyjemny poniedziałek diabli wzięli.

Był Ars, a jakże. Księżniczki po prostu mielą - wytarzałam się w tym filmie pokazowo. Były oberże wszelakie - począwszy od pauzowej, poprzez kolorową, na innych nie-do-przyznania-się kończąc. Bardzo pouczające.

Wernisaż się odbył. Ludzi wielu takich, że chciało się tylko takich. Kilka nowych twarzy, które na dłużej zostaną, jak mi moja ach, kobieca intuicja podpowiada. Anioły w Lanckoronie. Połączone ze schabowymi z przyległościami w Karczmie. Śmiechy, kpiny i łobuzowanie. Roleczki i pielęgnowanie nałogów.

Cudne ludzie - najważniejsze.

Wysoce żem usatysfakcjonowana, nie będę ściemniać.
A że ciekawskie ze mnie jajo, musiałam rozgadać dziś z przyjaciółką nasze łikendowanie, które, o zgrozo, było absolutnie nie połączone. I tu ci niespodzianka, bo nagle wplątała się do naszej rozmowy osoba trzecia. No kto by pomyślał..!

1 komentarz:

Fredro pisze...

No kto by pomyślał... Też się nie spodziewałam:))) Ani ani.