piątek, 22 sierpnia 2008

Post przy zupie gulasznikoff

Świństewko, a blee.

Muszę jutro jechać do Strasznego Miasta Ojczyzny Diabła, czyli do stolycy. Autorką pierwszej nazwy jest oczywiście moja Babcia - przy jej pomocy jednoznacznie skomentowała pewne pomysły reszty rodziny, przez które, niestety, niestety, wsiadam w IC o siódmej rano.

Uch uch.
Zawsze się tam gubię. I nic mi się nie podoba, a ludzie - tragedia.
I wcale nie przesadzam i tylko trochu generalizuję.
Nie lubię i już.

Ale dziś jeszcze piątek, więc co się będę martwić. Z tej okazji pooglądam bollywood, napiję się kapkę tego pysznego białego winka, co to zalega w mojej lodówce i może podejmę próby nadania sobie w miarę przyzwoitego wyglądu z okazji spotkania z my loving family. A może i nie. Zobaczymy, jak mi się będzie chciało.

Brak komentarzy: