Przed chwilą odebrałam telefon, który mnie całkiem rozbił. Rozsypał i spopielił (yyy, jak to jednocześnie możliwe?! oj tam), a przy tym nabawił ciężkiej kurwicy mózgu.
Poczułam się jak Amelia w tej scenie w kawiarni, kiedy bardzo chce, żeby Nino odkrył, kto oddał mu album ze zdjęciami, a on po prostu dopija kawę i zniecierpliwiony wychodzi, nie zdając sobie sprawy, jaką zrobił jej krzywdę. Zamienia się w kropelki wody i strugą rozlewa się na podłogę.
durne, głupie to to
eks, znaczy
wrr wrr
a kysz z mojej głowy!
Na szczęście mam dźwiękową mantrę w postaci saksofonu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz