czwartek, 31 stycznia 2008

Ciężko w pracy

Rozmowa służbowa:
- No znowu nie mam kasy, dlaczego ja znowu nie mam kasy?!
- Nie denerwuj sie, idź, zapal sobie... A kiedy te durne papierosy drożeją?
- A ja wiem..? Co, rzucamy?
- Eee tam. Nie.
- Dobra, wracamy do pracy, zajmijmy się czymś konstruktywnym. Na przykład yyy... Oj, pieprzyć to, idziemy dziś wieczorem obejrzeć Persepolis?!

Pączki, lukry


Łożmatkobosko. Nie wiem, czy nazwać to tęsknotą za PRLem, czy chorobliwym i skostniałym przywiązaniem do tradycji... Dziś rano, idąc przez pewną ulicę w centrum, na której mieści się pewna cukiernia, moim oczom ukazała się kolejka złożona z mieszkańców miasta Krakowa spragnionych tłuszczu.
Słodyczy. Dżemu. Lukru. No pączków.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kolejka ciągnęła się przez długość siedmiu kamienic, podczas gdy po drugiej stronie ulicy stała sobie pani sprzedająca zwykle obwarzanki. Tym razem miała pączki, a co. No i ja nie wiem, czy kompletnie nikt nie zwrócił na nią uwagi? Czy też może to jakiś nowy rodzaj snobstwa???
A przed chwilą sms od znajomego - olewam ten bank, może od lutego powinienem zacząć sprzedawać obwarzanki? Mniej stresujące...

środa, 30 stycznia 2008

W tramwaju

Jest to miasto pięknych kobiet; chudych, grubszych, tych z ciepłem na twarzy, suk i wrażliwych.Miasto radosnych, zadbanych, świadomych siebie kobiet. Nie ma w nim mężczyzn - sami wieczni chłopcy.
Dlaczego dziwicie się, że już prawie wcale was nie potrzebujemy?