niedziela, 24 sierpnia 2008

Mam jakoś wiele dziś do napisania, choć poziom energii 3/10.
Wystroik pod tytułem dres i sweter w pysznym odcieniu zieleni.
Straszną miałam dziś ochotę na niezdrową kolację, ale stanęło na piwie z cytryną. No co, dbam o nerki, a niedziela dzień dobroci dla zwierząt skrzywdzonych pobytem w warwsiowie. Choć w sumie nie ma co narzekać, głównie przez saksofon.
Przy moim stoliku przemiła para Niemców kalecząca angielski. Idę oddawać się konwersacji.

A, i dumna jestem. Bo choć było co robić, a się nie chciało, to jednak wyszłam na dzielnicę. Czyli w miasto. Czyli jestem pięćdziesiąt metrów od domu. I to podoba mi się najbardziej;)

Brak komentarzy: