piątek, 29 sierpnia 2008

Ałtsajder

Sto razy bardziej wolałabym żłopać copiątkowe piwo w kolorach, warcząc na eksa i śmiejąc się z przyjaciółmi. Tęsknić za zanurzeniem palców w psiej sierści i filozofować o bzdurach i niebzdurach, jednocześnie zastanawiając się, czy lepiej pójść na oscypka z żurawiną, czy uraczyć się wiśnią z limonką.
Rozbuchane ja. Egoizm wyciekający uszami, czego się wcale nie wstydzę, wręcz przeciwnie, przyznaję się bardzo głośno - dla mnie samej najważniejsza jestem ja i basta.

Każdy człowiek jest samotną wyspą, parafrazując Hugh Granta z pewnego filmu o budzącym we mnie agresora chłopcu. Czasem do jej brzegów przybijają stateczki, jeszcze częściej niesforne kajaczki, ale prawdziwy żaglowiec trafia się niezwykle rzadko. Częściej jest to tankowiec udający łódź z klasą. Dlatego - nie warto.

Ciekawe, jak jest.
Tęsknię do domu. Chcę do Kra.
Tam tylko ja i to, co wybieram.

Brak komentarzy: