poniedziałek, 18 sierpnia 2008

Bonjour moi mili, u mienia everything w pariadkie

Wspaniały najazd przeżyłam, francusko - gruziński. No ba! Tylko zmęczona strasznie jestem, jakoś tak dziwnie po trzydniowym weekendzie plus jednym dniu wolnym pod tytułem "urlop na żądanie z powodu niewyspania". A niewyspanie z powodu sąsiada drącego po pijaku twarz na swoją żonę. Że cytować nie będę, państwo pozwolą.

Nabyłam butki trekkingowe - po długich i znojnych poszukiwaniach i kąpieli w deszczu, wędrówce po wszelakich sklepach i odkryciu terenów krakowskiego parku solvay, które do najmniejszych nie należą. Dobry duch w postaci Kuby doradził, odradził, pokazał palcem jak krowie na miedzy, co ma w tych butach być, a czego nie i finalnie wyszłam ze sklepu sporo uboższa, za to przyciskając do biustu pudełeczko jak nieletnia dzieweczka urodzinowego misia.
No i mam. A jak się zawezmę, a przeć wiadomo, że się zawezmę, to jeszcze wlezę w tych Karpatach tam, gdzie Fredro mnie ciągnie, a ja do tej pory zapierałam się ręcami i nogami. Płacząc cichuteńko z przerażenia i próbując robić oko zbitego kotka. Ale na Fredro to nie działa. Cholera.

Nabyłam też sukienkę. Meksykańskie falbany i azteckie wzorki. Powiewające cudo z gatunku tych, które szepczą w sklepie: kup mnie, a twe życie się zmieni - od jutra zaczniesz zarabiać trzy razy więcej, poznasz miłość wymarzoną, krany w mieszkaniu przestaną przeciekać, a tak w ogóle, to jak ty mogłaś do tej pory funkcjonować nie posiadając mnie w swojej szafie?
No to kupiłam. I teraz będę do końca roku sępić od znajomych na precle. Ale nic to, bo drugiego września znikam z kraju, a potem sru daleko. Tak bardziej na południe. A poza tym wiadomo, że jak jest kiepsko, to trzeba się pocieszać.

1 komentarz:

Fredro pisze...

No nie musisz włazić, jak nie chcesz. Bo ja tam na 2,5 tysięcznik się zamierzam wdrapać... Więc niby zrozumiem, ale z drugiej strony zawsze raźniej we dwie. Aczkolwiek możesz jak Szerpowie oczekiwać na mnie w dolnym obozie;)