Czyli osobliwa orgia w mej rezydencji. Rozpoczęta bardzo niewinnie w przepięknym ogródku Aszewerii, najcudo w Krakowie..! Kamyczki, zarośla, chaszcze nie pod kontrolą, płoty z rozdartej i przetrawionej wikliny, brak stylizacji faktyczny, a nie na pokaz; ja wśród tego na rozwalającej się kanapie. Stan idealny późnego popołudnia.
Jeszcze na dokładkę nowa Andruchowycz i kufelek ochrzczonego cytryną piwa.
Bieszczadzkie wieczory przeniesione do miasta Kra i to do samiutkiego centrum, znaczy się - na Kazimierz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz