czwartek, 31 lipca 2008

Egzorcyzmy - part 1

Odczarowałam ja właśnie pewną salę w kinie ars, całkiem na prywatny użytek. Klątwa trwała bite trzy i pół roku, a ja przechodząc obok wejścia do owej sali (jako, że jestem częstą bywalczynią arsu), strzelałam focha, odwracając się mym jakże arystokratycznym, aczkolwiek ciut żydowskim profilem.
Wczoraj nie zdzierżyłam. No bo jak to tak. Moja ulubiona sala. I do tego taaaki film w niej dają..!
Weszłam.
Siadłam tam, gdzie zwykle - czyli w czwartm rzędzie po środku, coby kark tak miło cierpł w czasie delektowania się opowiadaną historią.
Obejrzałam Fałszerzy.
A film mnie zmiótł, zmiażdżył i zmiksował.
Ochlapawszy moimi krwawymi szczątkami pewną salę w arsie.

Udało się odczarować. Ha!
Tajemnicza sprawa.

Brak komentarzy: