sobota, 2 lutego 2008

Stan idealny

... jest wtedy, gdy wieczorem wpadają przyjaciele z butlą wiśni, blablabla, smiechy bez napinania, dym snujący się pod sufitem, pies łapie w zęby rąbek wirującej spódnicy. Potem na dzielnicę:) Na placu nowym tłum znajomych mord, kolega dyskutuje przy barze z jednookim obywatelem strasznego kraju pod tytułem Anglia.
Rozmowy, rozmowy.
Nad ranem lekko chwiejny powrót do domu. Zasnąć, tak bardzo zasnąć, wtuliwszy nos w znane od zawsze zagłębienie szyi, wdychać znany od zawsze zapach. Zapaść się po uszy, skołtunić, wyprasować rysy twarzy. Rano zignorować budzik. Zacząć dzień od subtelnej ironii i prywatnych dziwactw. Od gapienia się w sufit i wymyślania, co by tu pierwsze, od czego by tu...
Narzucić półprzytomnie szary sweter, ten z kapturem, najbardziej rozciągnięty, przemierzyć na bosaka korytarz i zawodząc upiornie przy Amy Winehouse, parzyć kawę.
Być w domu.
Wyjść z niego bez durnego pośpiechu i starać się nie zwracać uwagi na ból głowy.

Przejechać kciukiem po Jego zmarszczonym czole.

1 komentarz:

Fredro pisze...

Stan idealny...
Obudzić się rano we WŁASNYM łóżku, w dużym, jasnym (niekoniecznie zielonym) pokoju, zwlec się półprzytomnie na ciepłą, drewnianą podłogę, dotknąć jej bosymi stopami, poczuć, wdeptać się w nią. Przemierzyć pokój w drodze do łazienki, obudzić przy okazji pół domu, zajrzeć do wszystkich domowników, w pośpiechu pocałować ich w czółko, powiedzieć "dzień dobry!", uśmiechnąć się jakby do siebie. Pogłaskać Mietka. Klapnąć na krzesło w kuchni, tylko na chwilkę, może ktoś się dołączy... Spojrzeć słońcu w rozgrzaną twarz i powiedzieć "to jest moje życie, to jest moje szczęście, to jest mój świat, to jest mój DOM".
A wieczorem wspólne gotowanie, uśmiechy w kuchni, kino na podłodze w pokoju, czasem kłótnie, czasem masa ludzi w domu, czasem ciche dni kiedy każdy w swej samotni coś tworzy, czasem komuna z kieliszkiem w dłoni i pizzą na telefon. Czasem cisza, a czasem Świetliki, Guano Apes, Bats of Lashes, albo Beirut albo Kaczmarski na cały regulator. Życie.
Bez telefonu, bez komputera, bez pośpiechu... Bez czekania.