czwartek, 14 lutego 2008

Dziś jest ten dziwny dzień...

... a ja od wczoraj nie byłam w domu. No, tak sie zdarzyło.
Zaczęło się od niewinnej herby i butelki rioji, potem audycja świetna w tok fm była - moja ulubiona, o seksie, z bardzo pięknie prowadzącym dr Andrzejem Depko, który zawsze trzyma poziom.
A potem była praca wieczorową porą, ba, ale jaka! Eksowi płacą za oglądanie pornoli!!!
Hie hie, właściwy człowiek na właściwym miejscu, cóż więcej mogę powiedzieć...
Muszę się przyznać, że pomysł sam w sobie jest boski i silnie dał mi do myślenia; yyy, no, może nie najczystsze te myśli miałam, ale taki już mój urok:)
Zapakowawszy brudnawe pomysły do głów udaliśmy się więc w stronę Pięknego Psa, aby w spokoju uczcić złotym napojem godzinę drugą w nocy. I tam właśnie uświadomiono mi, że to już Walenty!

Reasumując - zaczęłam to cudne po prostu (a bleee) święto miłości w towarzystwie mojego eks, po kilku godzinach oglądania filmów klasy X, nad kuflem piwa, który dostałam w ramach prezentu walentynkowego. W Psie.
Nieźle. Wprost rewelacyjnie nawet. Żadnych czerwonych róż i innego badziewia.
Sam konkret:)

Brak komentarzy: