Dawno mi się taki nie zdarzył.
Zmuszający do myślenia i obrazoburczy, choć to dziwnie zabrzmi pewnie.
Najlepsze było nocne picie śliwowicy pod herbatę ze szklanki plus spodeczek i rozmowy o Napoleonie z pewnym panem lat prawie siedemdziesiąt, który swego czasu miał wielkie szanse zostać moim teściem. Jest nim teraz pro - forma i chyba tak jest dobrze, wystarczy...
Zwraca się do mnie per "pani", lub po imieniu, w zależności od tego, czy nasze poglądy życiowo - społeczno - historyczne pokrywają się, czy etam:)
A nastepnej nocy było zasiedlanie parapetów u Nieocenionej, która ma wybitna zdolność rozpakowywania gratów/urządzania mieszkania/prasowania firanek/sprzątania szeroko pojętego burdelu oraz przygotowywania kolacji dla trzydziestu osób równocześnie. Wszystko w ciągu dwóch godzin.
A, jeszcze oko zdążyła zrobić i całkiem przyzwoitą kieckę na siebie przywdziać.
No, pełen podziw:)
3 komentarze:
Ja przepraszam, ja w kwestii formalnej...
A dobrze się tam Państwo bawili? Na tym, tam rzekomym przyjęciu? Bo podobno to jakieś specjalne wino pite było czy coś...
Wino bylo, prosze ja Ciebie, pierwsza klasa, dwa lata stalo i sie doczekalo:) Wzz moze kup teraz nastepne, wypijemy za lat dwadziescia, kiedy bedziemy szczesliwymi posiadaczkami pierwszych w stu procentach wlasnych mieszkan:)
Za dwadzieścia lat powiadasz... hmmm... No nie wiem, nie wiem, to one - te mieszkania znaczy się będą dopiero częściowo nasze proszę ja Ciebie wtedy jeszcze;)
Aczkolwiek nie widzę przeszkód w kupieniu, tylko niech no ja jakiś bilet do Włoch zakupię, czekaj, czekaj... jutro może by skoczyć? Eeee, nie jutro nie da rady, to może pojutrze??
Prześlij komentarz