środa, 7 stycznia 2009

Ten starszy pan

To przez te mrozy straszne na pewno, ale mojemu el novio viejo znowu odbiło. Przeziębił sobie chyba takie druciki w głowie, odpowiedzialne za cały cykl przyczynowo - skutkowy. I nie rozumie, że cisza znaczy cisza i odpieprz ty się wreszcie ode mnie.

Romansowanie z byłymi wielkimi miłościami nigdy nie kończy się dobrze, chociażby seks był nie wiadomo jak fantastyczny. Bardzo szybko traci się zdolność logicznego myślenia i zapomina się te trzy tysiące istotnych i naprawdę niezwykle ważnych powodów, z których nastąpiła ostateczna finalizacja związku. I człowiek znowu się nabiera i przez dwa tygodnie jest absolutnie cudnie - wszystko układa się tak, jak powinno, on czyta w waszych myślach, jest na przemian czuły/brutalny/chorobliwie zazdrosny/olewczy/dostępny/niedostępny/w trybie online ciągle, gdy się tego potrzebuje/w trybie away gdy się tego kompletnie nie potrzebuje/zaborczy/ogolony/nieogolony/radosny jak dzieciak z głową w chmurach. I układa ten serek feta z ogóreczkiem w kształt serca, po czym serwuje na śniadanie. I odprowadza do drzwi owinięty li i jedynie ręcznikiem, z obłędnie zaspanym wzrokiem, gdy musicie już wyjść do pracy...
A chwilę potem jeb bum, moment trzeźwości umysłu i myśli się: chwila chwila, przecież to MOJE drzwi, MÓJ ręcznik i MOJE mieszkanie! Wynajęte w szale rzucania tego osobnika jakoś półtora roku temu, kiedy to zmontował straszne, ale to straszne świństwo, wręcz świństwo stulecia i kiedy to po odkryciu tego świństwa trzeba było jak najszybciej wyjść ze wspólnego domu i już nigdy tam nie wracać. Nawet po tą fantastyczną kieckę z Zary, która została w koszu na brudy. I co? I on teraz stoi tu, w tym ręczniku, pod którym dokładnie wiadomo co jest i za pomocą czego zmienia samodzielną, doprawdy świetną kobietę w głupią, uzależnioną od niego babę?! A niedoczekanie dziada!
I pominąwszy fakt, że zrobiło się jednak parę głupot, w tym powrót na kilka nocy do dawnego domu, ugotowanie mu kiedyś nawet pełnowartościowego rosołku, pożyczenie kilku tysięcy na kupno laptopa, którego notabene nigdy nie kupił, upicie się kompletnie wraz z nim w Psie bodajże i to niejednokrotnie, a także wiele, wiele innych. To jest wszystko do wybaczenia. Nawet ten romans tamtej zimy, który przeciągnął się aż do maja. I nawet ta czarna pościel w białe groszki. Ale nie będzie tak, że stoi w tym ręczniku, za moimi drzwiami i robi to samo, co robił przez ostatnie pięć lat, o nie ma mowy. Bo sporo się zmieniło, dzięki Jahwe ( i nie, nie chodzi tylko o to, że już umiem pić wiśniówkę;)
Jak kochać, to księcia, jak kraść, to miliony - że się posłużę.
I bardzo dziękuję moim drogim koleżankom, które w ramach solidarności jajników mówią o el novio viejo tylko per ten starszy pan;)))

Brak komentarzy: