wtorek, 6 stycznia 2009

Minus dwanaście w słońcu

Policzki jak dojrzałe jabłka, a wokół twarzy zamotana góralska chusta - skoro już posiadłam koloryt zdrowej wiejskiej dziewuchy, to trzymajmy się w całości tego wystroiku.

Ciepły, pełen śmiechu niedzielny wieczór w alchemii - awaria, awaria na Estery, stare rury nie wytrzymują tych mrozów, chwilowo brak wody. Pijemy piwo z plastików; zaprawieni w bojach wyjadacze z alchemii radzą sobie w prosty i nieskomplikowany sposób, co innego dzieci z miejsca - ach, po prostu zamknęły knajpę...

Przy okazji piwnej psychoterapii (ale z prawdziwym psychoterapeutą) dowiaduję się, że reprezentuję lekko ułomną czarną triadę - cechuje mnie narcyzm, machiavellizm oraz szeroko pojęty wachlarz zachowań antyspołecznych, które ulegają uspołecznieniu wprost proporcjonalnie do ilości wlanego w siebie alkoholu. Nic nowego, doprawdy. Za to pierwsze dwa rozpoznania sprawiły, że spuchłam z dumy. Co ponoć normalne nie jest i tylko potwierdza diagnozę;)

Brak komentarzy: