piątek, 14 listopada 2008

Zrobił mu się taki łagodny, uspokojony głos; jakby był wreszcie w zgodzie z samym sobą. Pewnie jest.
Mieszka tam, z nią, piją rano kawę z identycznych kubków, kochają się w pościeli w tulipany, bo ona pewnie lubi tulipany. W pościeli w tulipany nie da się pieprzyć, można się tylko kochać. Ma normalne, centralne ogrzewanie w mieszkaniu, niżej sufity; sprzedał całą swoją kolekcję dziwactw, bo po co mu.
Jest dorosłym, dojrzałym człowiekiem, płaci podatki, przelewa w terminie należności za rachunki, piecze mięso na niedzielę, pracuje po dziesięć godzin dziennie a wieczorami zabiera ją na imprezy filmowego światka. Niedługo kupi pierwszy garnitur, jeszcze przed czterdziestką, uda mu się.

------------------------------------------

Gdy pije, pisze. Ogląda nasze zdjęcia i pije jeszcze więcej. Nocami pojawia się na Kazimierzu, łazi, błądzi, pije. Pije. Nie śpi w pościeli w tulipany, bo nie chce kochać, nie umie wtedy. Potrafi tylko pieprzyć. Głos obniża mu się, robi się złudny, ma brudne tony.

------------------------------------------

Ja nie chcę pamiętać. Nic, nic. Zwłaszcza dobrego.
Mam pościel w żółto - czarne grochy, mam indyjską narzutę w ostrym, amarantowym kolorze, mam maryjki z odkręcaną główką, w których trzymam przyprawy. Płacę kosmiczne rachunki za prąd, mój sufit nadal cztery i pół metra nad głową, na nim stiuki. Nie dorastam, nie dorastam, maluję ryby, nie dorastam, nie przyjmuję do wiadomości moich lat, nie dorastam! Żyję w bajce, sama, sama, nie dotknie mnie nikt, nie skrzywdzi, nie zaboli nic nic.
Nie dorastam, Bjork śpiewa I miss you.
Nie nie.

Brak komentarzy: