niedziela, 12 października 2008

Sezon grzewczy rozpoczęty

A ja kocham mojego pana elektryka; w domu jest sauna! Staram się nie myśleć o rachunkach.
Poza tym remont zbliża się do końca, tzn jest w połowie, a to już prawie za górką. Czekam z utęsknieniem na happy end, bo już zaplanowałam delikatne przemeblowanie, hurra.

Wiercąc dziury w ścianach, bejcując deski i śmiejąc się z moimi panami remontowymi, na chwilę zapominam o Orzechowym. Zdarzały mi się brzydkie sprawy z życiu, rozpieprzone relacje, tańce na stołach i zwierzanie się z problemów sercowych nieznajomym o czwartej rano w Psie; histerie w środku nocy i na środku placu nowego, wylewanie piwa na głowę zdradzieckiego narzeczonego koleżanki, palenie przyjaciółki na literkę M w recepcji nobliwego hotelu, wracanie do domu bardzo tropiąc węża, poranki, kiedy otwarcie oczu równało się co najmniej z wejściem na Moldovenau, budzienie się niekoniecznie tam, gdzie powinnam i całowanie się z chłopcami poznanymi chwilę wcześniej, albo i nie. Romanse z byłymi narzeczonymi, zatracanie się w życiu knajpianym, różne nie do końca dla innych śmieszne żarty. Jakoś zawsze potrafiłam spojrzeć sobie w oczy i ewentualnie zamamrotać po nosem: źle, źle, uch, coś narobiła. I już. Zero wyrzutów sumienia. Nie było to nic nadzwyczajnego. A teraz - oj. Czuję, że spieprzyłam. Bo Orzechowy - jest bardzo. A ja - ja nadal jestem tylko trochę.

Z drugiej strony, nie mam siły plątać się znowu w taką relację. Ja wiem, że dziwacy zawsze na siebie trafią, ale ża aż tak..?

1 komentarz:

Fredro pisze...

Ach, ach, to ciepło będzie?? Na serio?? Ale tak ciepło, ciepło, że będzie można rano wyjść z łóżka i nie wkładać od razu koszuli, swetra, drugiego dresu, wełnianych skarpet, ciapów i szalika??? Nie wierzę...