poniedziałek, 6 października 2008

Mam tyle lat...

...ile Morrison, Hendrix i Joplin, w chwili śmierci. Nie wiem, jak z Cobainem, muszę sprawdzić. Acha, no i nie wszyscy razem, oczywiście.
Powyższy fakt wskazuje jednoznacznie na to, że już nie mam szans na zostanie młodą, sławną, zepsutą i zblazowaną. Zamiast tego mogę jeszcze zostać starą, utalentowaną i szcześliwą. Dość kusząca perspektywa.

Zmieniając temat - wystylizowałam ja się rano w pancurskie dżinsiki, co to z piętnaście lat już je posiadam (mieszczę się, mieszczę!), lekko skalane kurzem conversy oraz ramadanową chustę na łeb. Pięknie. Sprane czernie i szarości. I nagle, przed wyjściem z domu, wyciągnęłam z szafy mój fikuśny czerwony, oczojebny płaszcz. W połowie drogi do pracy poczułam, że to był bardzo zły pomysł, najgorszy z możliwych. Że jeszcze za wcześnie. Że nie radzę sobie z tą czerwienią. Bo nie.

No, okropnie jest.

Brak komentarzy: