piątek, 29 stycznia 2010

Księżniczka ze spalonego lasu

Zalęgł mi się szeroko rozumiany niechciej. Nie chce mi się totalnie nic. Ani pracować, ani machać nóżką w pończoszce. W sumie to tak sobie siedzę i trochę tępo gapię się w przestrzeń, a w mojej biednej głowie oczywista kłębi się od problemów, na poły wydumanych, na poły rzeczywistych.
Pierwsza sprawa - finanse. Zasiedliśmy dni temu parę z Bratem z Wyboru, próbując wymyślić jakiś w miarę szybki i twórczy sposób zarobienia pewnej ilości gotówki. Ponieważ jesteśmy znakomitym przykładem na to, że ciężka praca nie popłaca, pozostało nam: a) wygranie w totolotka, b) złamanie nogi/ręki i dostanie odszkodowania, c) bogate wydanie za mąż Brata z Wyboru, który będzie tym samym kupczyć własnym tyłkiem, a zyskiem podzieli się ze mną, d) ewentualne spacery ulicami Krakowa w nadziei, że gdzieś na chodniku znajdziemy walizeczkę szczelnie wypchaną rublami, tudzież inną walutą. Każdy z tych pomysłów jest mniej więcej tak samo realny jak to, że kiedyś dobrze skończę. I tu dochodzimy do meritum problemu numer dwa, czyli oczywista se mła. Lubię szukać dziury w całym, a jak coś tak się troszeczkę popruje, to zamiast zaszyć i zapomnieć, wchodzę w skórę upiornej, wyszczerzonej i psychodelicznej dziewczynki i ciągnę za niteczkę, ciągnę, aż popruje się dalej. Dlatego właśnie bardzo bym poprosiła, żeby ktoś okiełznał tą moją narowistość, bo ja wiem, że robię źle i za chwilę będę płakać i histeryzować (to tylko i wyłącznie moja wina). No co robić, lubię prowokować los, choć doskonale wiem, że to się nigdy dobrze nie kończy...
Wczora z wieczora po raz pierwszy poczułam dystans do najbliższego mi człowieka; dystans, który mnie obezwładnił. Przestraszyłam się.
Znów mam ochotę uciec - spakować kilka rzeczy do plecaka, resztę upchnąć w garażu, wynająć mieszkanie i pobiec przed siebie. Co czeka za zakrętem? Co się zdarzy? Uporządkowanie i przewidywalnośc to jednak nie jest moja metoda na życie. Duszę się. Zawsze wierzyłam w bajki i wiem, że można walczyć z całym światem, kiedy jest się z tą najkochańszą osobą. Ech, mit Mallory i Mike'a Knox głęboko zakorzenił mi się w głowie.
Nienawidzę dystansu. Nienawidzę czuć dystansu tam, gdzie kompletnie nie ma on racji bytu.

Brak komentarzy: