piątek, 12 grudnia 2008

Naturalnie

No. Pachnę jak niemowlę dosłownie.
Olałam wczoraj Sephorę, to miejsce dla zblazowanych lachonów (do którego pewno wrócę w podskokach jakoś na wiosnę) i poczyniłam zakupy w Naturalnym Sklepiku na ulicy Krupniczej, który polecam bardzo bardzo, chociaż mój portfel poleca go mniej.
Stałam się szczęśliwą posiadaczką takich różnych płynów i mleczek sto procent naturalności, w pięknych, szklanych flaszeczkach i słoiczkach, oraz specyfików do włosów, stworzonych, jak się wydaje, li i jedynie z alg i wodorostów, a to, że mają funkcję myjącą, jest jakby efektem ubocznym.
Nic to, pachnę obłędnie, czysto, świeżo i niewinnie. Tak też się czuję - dosłownie wilk w owczej skórze.

Dziś premiera Drakuli, więc bardzo to się ładnie wszystko połaczyło. I byłoby fajnie i miło, gdyby nie brak jednego telefonu - wiadomo, że ja, zamiast sama zadzwonić, raczej wyłysieję z tęsknoty. I nawet mnie ceny peruk i kapelutków nie zmuszą do naciśnięcia tej, a nie innej kombinacji cyferek, nie ma mowy.

Trochę smutno.
Ale nie poddajemy się, nie poddajemy.
Nie będzie tak, że jeden chłop zniweczy efekty tych wszytskich maseczek i smarowideł, które wczoraj w siebie pracowicie wklepałam.

Brak komentarzy: