piątek, 13 czerwca 2008

Jest dobrze

Wrr. Nieprawda. Wcale, kurwa, nieprawda.
Jest piątek, mam dziś jechać do Wrocławia. Nie dam rady pójść na wystawę, na którą bardzo chcę pójść. A z drugiej strony, gdybym nawet na nią zdążyła, po obrazku, jaki spodziewam się tam zobaczyć, pewnie odechciałoby mi się kompletnie wszystkiego. Wystarczyło, że usłyszałam w słuchawce pewnien głos, nawet bez jakiegoś stwierdzenia konkretnego - i ja już wiem, co się święci. Mam jakiś durny radar w tyłek wszczepiony, czy co?! A może to kwestia doświadczenia, taa.

O ja pierdolę.

Wczoraj wyszłam z domu o ósmej rano, a wróciłam o drugiej w nocy. Wyraźnie dano mi do zrozumienia, że jeżeli w kolejnym czynie społecznym nie obejrzę Polaków walczących dzielnie z obywatelami rodzinnego kraju Hitlera, to mnie zwolnią z pracy. Moja szefowa jest zwykłym kibolem! Tyle, że z cycem.
A mi biust jakoś tak wciąga się do środka. Chudnę w oczach, szarzeję, starzeje mi się dusza, jeśli tam cokolwiek jeszcze z niej zostało. Ktoś już kiedyś zeżarł większą część, ale może jakiś ochłap jeszcze ocalał.
Co ja z tego mam, co? Anemię i alkoholizm.

A przecież chodzi o to, żebym bez skrętu kiszek na kłamstwo mogła ze spokojnym sumieniem powiedzieć: tak, jest dobrze.

Brak komentarzy: