czwartek, 12 lutego 2009

Dlaczego mój pies nie jest humanistą?

A taki zapisek odkryłam w moim starym, starym telefonie*, który odgrzebałam dziś w ramach spełnienia prośby o pożyczenie czegokolwiek, co by dzwoniło. Prócz tego w środku były mało zabawne smsy od eks eks narzeczonego, który zwracał się do mnie per kochanie, pytając, co bedzie na obiad oraz ewidentnie chciał się pokłócić o moją najlepszą przyjaciółkę. Naj znalezisko to sms o treści: to jest zwykła parapetówa czy wesele? co Ty jej chcesz kupić, lodówkę? a filiżanka nie wystarczy?!
Czyli - źle i tragedia. Prawie postarzałam się w oczach, od samego czytania tych farmazonów, lecz dokładnie w tym samym momencie przeszły mi pozostałości jakiegokolwiek doła pt. jestem starą panną, bo nagle zapiałam z zachwytu na temat kształtu mojego dzisiejszego życia. W całej rozciągłości i okazałości.
Jest po prostu tak cudnie, że nie umiem tego nawet określić!
Bardzo dobre są takie szkielety wyłażące od czasu do czasu z poprzednich żyć; zaczyna się doceniać to, co się udało zmienić.

Piosenka dnia - stareńka historia, kręcąca mnie do dziś. No co.

*aaaaa, ten telefon jest boski, ma starego, kultowego snake'a i ja pierdzielę moją super hiper wypasioną nokię, przerzucam się;) Jestem pewna, że dostałabym orgazmu na widok takiej ruskiej gierki z czterema guziczkami, w której wilk zbierał jajeczka, czy jakoś tak. Namiętnie rąbałam w nią przez całe dzieciństwo. Muszę poszukać w niedzielę na Żydzie, mam plan.

1 komentarz:

Fredro pisze...

A to łachmyta, cholera jasna, lodówki mi pożałował!!!!! A tak by się przydała, bo do pierogów się nie można dostać - mega styropianowe drzwiczki oklejone mega srebrną taśmą-do-wszystkiego przymarzły!!!!
Palant jeden, niemyty!!!!! A ja go lubiłam, do Graffiti z nim chodziłam, z łajzą tą!!!!!! I nie, nie potrzebuję już załatwianego po znajomości garażu na Krasińskiego, niech go sobie w dupę wsadzi. Lodówki, mnie...!!!