środa, 4 lutego 2009

Ostatni otwarty post

Dlaczego to wszystko tak wygląda..?
Pięć lat temu zmieniłam skórę zasad i norm na taką, w której poczułam się wygodnie. Przesiałam zakazy, nakazy, oddzieliłam siebie od tego, co nabyte, a przeze mnie nie akceptowane, zboczyłam z dróg łatwych przepisów na szczęście i wieczną miłość dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Spakowałam do plecaka dwie pary kolorowych rękawiczek, szkicownik i aparat. Kupiłam bilet do Przemyśla i wysłałam Ci smsa już z pociągu - czekaj na mnie na stacji. Zamieniam Warszawę na Bieszczady, wernisaż na niebo gwiaździste, a tłum ludzi - na Ciebie. Kiczowate? Wiem. Na to czekałeś.
Stałeś tam, na tym brudnym, szarym peronie, ubrany w sfatygowane dżinsy i baranicę. Zabrałeś mnie do naszego pierwszego domu. Pamiętam, jak fotografując cierkiew w Baligrodzie, tą, gdzie w sklepieniu są ślady po radzieckich ostrzałach, spotkaliśmy popa. Dostaliśmy błogosławieństwo, pamiętasz? Ty moj pritułok je, k majemu sierc i ty dalesz siłu bożyj duch, kak tylki ja zasłuszus'... w tebe wiriu ja, w te'be mi Gospodin, dajesz syłu Gospod... Ile razy przez lata szeptałam te słowa przed zaśnięciem, przytulona do Twojego boku...

Tyle nieporozumień, tyle kłamstw i zdrad. Tyle szarpania się za resztki godności, tyle świństw i bólu, wykorzystywania innych ludzi do rozgrywek między nami. Tyle czasu i nieczasu, zmarnowanych szans i okazji.
Popatrz, co się stało. Zaraz będziesz miał czterdzieści lat. Zafon napisał: w tym wieku albo się w końcu wie, do czego się dąży, albo ma się przejebane. A Ty? Nadal grasz, nadal udajesz. Co pękło w Tobie? We mnie nie zostało prawie nic z tamtej osoby, która pięć lat temu zamiast do Warszawy pojechała do Przemyśla. Patrzę na siebie z boku i zaczynam śmiać się z własnych starań, bo dążę teraz do zdobycia tych cech i umiejętności, które, doskonale opanowane, odrzuciłam, gdy zaczynaliśmy razem żyć.

Nie umiem już nikomu zaufać. Nie lubię ludzi. Nikt, poza garstką najbliższych, nie wie nic pewnego o mnie. Ciągle na coś czekam, a samotność jest tak naturalna..! Dziwaczeję. Zamykam się przed tym brzydkim, okropnym światem, jednocześnie tak bardzo do niego tęskniąc. Odpycham i odrzucam ludzi już bardziej z założenia.

I co? I wciąż jesteśmy blisko siebie, na swój sposób.
Zresztą - to wszystko było na swój sposób, nikt nie mógł tego zrozumieć. A najbardziej - my.

Poczułam, że to Ty, gdy napisałeś: idę przez Planty i dźwigam drzewo.

1 komentarz:

Fredro pisze...

Kochanie moje...