czwartek, 19 lutego 2009

Aaa, rocznica przecież..!

Zapiski istnieją rok.
Zdałam sobie z tego sprawę, wracając przed chwilą z tego policyjnego party, kiedym to ujrzała kolejkę przed cukiernią Michałek. Od tego się zaczęło - od rozmyślań nad fenomenem tłustoczwartkowych pączków z tego zakładu, których smak zmusza gawiedź do spędzenia na oko godziny w oczekiwaniu na rozkosze podniebienia...
(ja dostałam dziś pączka w pauzie, tak do kawy, a że nie dałam rady go od razu pochłonąć, wzięłam sobie na później, chowając go do woreczka pt. psie odchody, bo tylko taki posiadała w torbie Szefowa Ma Małgorzata, w której to towarzystwie spełniałam poranną kawę;)

Reasumując, z okazji rocznicy, zmian nastąpiło dosyć sporo. Mianowicie:
- nie jem już zwierząt
- staram się nie ulegać nołogom do wyrobów procentowych i tytoniowych
- el novio viejo jest li i jedynie wspomnieniem
- przytyłam jakieś pięć kilo, plus minus
- mam kilku nowych towarzyszy podróży; kilku też się wykruszyło
- trzech narzeczonych nie zdało egzaminu, aż w końcu sztuka ta udała się ostatnio Evanowi z Biohazard, jak na mieście powszechnie wiadomo;)
- interesa są w początkowej fazie fazy początkowego rozkwitu
- wydałam mnóstwo pieniędzy, ale zjechałam jednak niezły kawałek Europy, zahaczając też o Azję (nieplanowanie)
- jeśli wszystko pójdzie dobrze, już niedługo zamienię apartamenta na... cicho sza.
- pomniejszyła się moja rodzona rodzina, bardzo..!
- przekonałam się, że na tych kilku wariatach, czyli mojej rodzinie miejskiej, mogę polegać zawsze i wszędzie. I nie ma najmniejszego sensu jej rozszerzanie o kolejne osoby, bo to nienaturalne i jakieś takie na siłę.
- robię postępy w zachowaniach asertywnych i doprawdy, jestem z tego dumna!
- moje Tyskie Na Nóżce podrożało w Kolorach o całe pięćdziesiąt groszy;)

Uff. To chyba na tyle.

Brak komentarzy: