niedziela, 23 marca 2008

Karkóweczka na ostro

Świąteczne przygotowania dwóch zbłąkanych dusz rozpoczęły się w piątek o godzinie dwunastej punkt w południe, od całkowicie bezbożnej kawy w Pauzie połączonej z poczytywaniem gazetek o sztuce. Z gołymi babami na okładkach.
Eks przybył mlaszcząc namiętnie nad gigantycznym panini z salami, pożarł, po czym stwierdził z zadowoleniem, że teraz może rozpoczynać post:)
Całkowicie wyluzowani udaliśmy się na Kleparz, coby nabyć duże ilości mięska (przed pieczeniem zamarynowane w sosie sojowym - mniam!), równocześnie przygotowując się psychicznie do mającego później nastąpić trzepania dywanu dotarganego aż z Boliwii, który waży więcej niż my z eksem razem wzięci.
Tup tup, ulica Filipa, tup tup, dwa stwory odziane w sfatygowane baranice, tup tup, haaaa heeee, odpal mi papierosa, weź siatkę ode mnie - za ciężka, tup tup..., czilałcik, aż tu nagle..." Auschwitz, Auschwitz - Birkenau" - z uprzejmym uśmiechem zawołał w naszą stronę elegancki facecik z nieeleganckim wąsikiem. Eks, wychowany w Austrii jak się patrzy, ściągnął powoli taksówkarki, obrzucił facecika spojrzeniem, że nie daj Boże, po czym ryknął basem: "że co"??!!
Bardzo, doprawdy inteligentnie.

Niniejszym, ze względu na świąteczny czas, przepraszam facecika od Auschwitz touru - to tylko tak wyglądało niebezpiecznie, my naprawdę nie chcieliśmy pana zabić. To znaczy, ja nie chciałam, a przynajmniej nie tak do końca. Natomiast, że eks chciał, to jestem pewna, ale taki już jego urok:)
---------------------------------------------------
Smacznego wszystkim, bo to bardzo pyszne święta są:)

Brak komentarzy: