sobota, 15 marca 2008

Jajeczkujący mobbing

Kto był wczoraj w Alchemii, ten wie, że normalnie nie było. Nocą, ekhm, dość zaawansowaną. Cóż, tak swoją drogą, definicja normalności może być dyskusyjna...
Jajeczko, tudzież śledzik świąteczny w mojej pracy zawsze obchodzony jest w Alchemii. Wczoraj jajeczko akurat, no bo to te święta... ale i tak nie ma to większego znaczenia, ponieważ za jedno i drugie służy wspaniały napój bogów zwany potocznie browarem oraz swojska, ukochana przez towarzystwo pracowe wisnióweczka. Z limonką. A co.

Wczoraj nastąpił debiut towarzyski naszego nowego kolegi, który jest prawdziwym, niepodrabianym doktorem psychiatrii. Po trzech piwach zaczął błyskawicznie nawiązywać bliższą znajomość z biustem szefowej, która będąc:
- dumna ze swoich cycków i tylko cycków, li i jedynie
- zdesperowana brakiem faceta i wmawiająca sobie, że 31 lat to zaawansowany wiek
- zdrowo pijana,
doszła do wniosku, że psychiatra to może i najgorszy nie jest.

Efekt: kolega dziś do pracy nie przylazł, telefonu nie odbiera i nikt nie wie, co i dlaczego.
Głupi, czy co? Podwyżkę powinien dostać:)

Brak komentarzy: