piątek, 20 sierpnia 2010

Legalne porno dla babci

Nasi znajomi wystąpili wczoraj z zaproszeniem na ślub. Z wrażenia wlaliśmy w siebie wespół z Panem Niedźwiedziem płyn złocisty pienisty razy trzy pod rząd albo i odrobinkę więcej. Reakcja nasza nie była związana z samym faktem ślubu, gdyż zanosiło się na to od dawna (tzn od tych całych ośmiu miesięcy, odkąd para młoda się w ogóle zna); dotyczyła bardziej formy zaproszenia. A była to płyta. Dvd taka, z naklejką i wstążeczką. Na płycie znajdował się film, opowiadający historię pięknej (yyyyhyhy) panienki, która umie jeździć samochodem i gotować, a raczej kroić paprykę i smażyć cebulę i któregoś razu w czasie tego smażenia cebuli słyszy urocze trele wygrywane na saksofonie pod swoim oknem. Wiąże więc pościel dziewiczą wyprawną i zrzuca z owego balkonu, aby przystojny (yyyhyhy) saksofonista romantycznie mógł się po niej wspiąć na wyżyny pierwszego piętra. Po czym jedzą tą pokrojoną paprykę z przysmażoną cebulą i musi to być faktycznie pyszne, gdyż on wyciąga nagle pierścień złoty z wielkim oczkiem i proponuje jej zaślubiny, na co ona zrywa się zza stołu, siada mu na kolanach, śliniąco całuje i prowadzi za rączkę do sypialni, po czym drzwi się za nimi zamykają. Po chwili wynurzają się oboje i mówią do nas, czyli gości, w te słowa: jeśli chcecie zobaczyć to na żywo... itd. Oooooojejejej. Jak ja mam im powiedzieć, że ja raczej nie chcę zobaczyć na żywo, jak się bzykają. Szczególnie w sypialni za zamkniętymi drzwiami. Jakoś nie jestem specjalnie ciekawa.
No. I co tu odpowiedzieć na takie dzieło sztuki? Hm. Problem nie lada.
Zajmę się lepiej krojeniem papryki i smażeniem cebuli, to może mi Pan Niedźwiedź kupi pierścień z wielkim oczkiem. Różowy. Z kiosku. Za trzy pięćdziesiąt.

Brak komentarzy: