czwartek, 12 sierpnia 2010

Aleksytymia

Całkiem niechcący zakochałam się w cupcake corner, cholera. I jeszcze w folky.
Zaczęło się od tego, że nasze wspaniałe miasto Kra zostało rozkopane na wszystkie możliwe sposoby, w związku z czym tramwaje i autobusy jeżdżą dziwacznymi trasami. Człowiek wsiada sobie rano do tego tramwaju, co zwykle, a zamiast pod pracą ląduje trochę jakby w innej dzielnicy. Takie uroki. W każdym razie naprawiając zawichrowania komunikacyjne i przebiegając dzikim pędem ulice, na których bywam bardzo rzadko, odkryłam cupcake corner. O matulu. Co za zguba. Mają takie babeczki, że pocałujcie wy mnie wszyscy. I te wielkie z fetą, pomidorami i szczypiorkiem zwłaszcza, i te na słodko, a na każdy dzień tygodnia coś nowego. Przepadłam.
Później zdarzyło się tak, że wlazłam na fejsbuka w momencie, w którym nie powinnam była wleźć i objawił mi się link do warszawskiego sklepu z pysznościami pod tytułem folky. A tam wina i to jakie! I octy, miody, oliwy, przetwory, na ten przykład konfitura z czarnych oliwek. I dostawa bardzo przyzwoita, bo od stu trzydziestu złotych wynosi ziroł. Buteleczka mojego ulubionego Libalis kosztuje jakieś trzydzieści procent mniej, niż w sklepie i po pierwsze w ogóle JEST - a to już coś, bo dostać ją w Krakowie to dość karkołomna sztuka.
Po tych dwóch odkryciach otworzyłam sobie wyborczą i przeczytałam artykuł o nowym odkryciu specjalistów od diet, którzy twierdzą, że nieumiejętność odchudzenia się może być związana z aleksytymią, dlatego że myląc nasze potrzeby fizjologiczne z emocjonalnymi zaczynami traktować jedzenie nie jako zaspokojenie głodu, ale nagrodę lub karę. Racja to. Ja tak mam. Kocham dobre żarcie w każdym możliwym momencie i raczej się nie zdarza, żebym nie pochłonęła tego, na co aktualnie mam ochotę, a mogę to mieć. Oczywiście, że jakiś czas temu byłam chuda (najchudsza w okresie manchesterskim, bo tak parszywego jedzenia nie ma nigdzie indziej, choć dostęp do przypraw mają świetny). Teraz cieszę się, jak tyłek mi się mieści bez problemu w spodnie z meteczką trzydzieści osiem, ale z drugiej strony, odkąd przestałam być niewolnicą własnej wagi i wyglądu, jestem osiem tysięcy razy szczęśliwszą osobą. Pieprzyć to. Żarcie jest naprawdę cudownym wynalazkiem.

Brak komentarzy: