poniedziałek, 15 lutego 2010

Dzień dobry, mój poniedziałku

Dobrze, że ten koszmarny łikend dobiegł końca i można było wreszcie normalnie wrócić do pracy. Przynajmniej wiem, o co tu chodzi, w przeciwieństwie do mojego życia tak zwanie prywatnego, gdzie już kompletnie nie rozumiem que pasa. Nic nowego.
Oglądam zdjęcia znajomych na fejsbuku i zastanawiam się, dlaczego wszyscy byli w ten łikend na świetnych imprezach (literki w miejscu! literki w miejscu!), a ja leżałam z cieknącym nosem pod kocem, katując się po raz kolejny Lolitą Nabokova, którą kocham za mięsistość języka i której się brzydzę, pijąc hektolitry herbaty czekałam na nie wiadomo co i przejmowałam się jeszcze bardziej nie wiadomo czym. Phi.

Mam cudną, zieloną ścianę w moim jakże wielkim salonie. Kolor nazywa się, uwaga: dojrzały chmiel i wręcz niezwykle odpowiada mi zarówno pod względem wizualnym jak i znaczeniowym. Chodziłam za tą zielenią ze trzy tygodnie, pobierałam próbniki w sklepach wnętrzarskich, robiłam sobie wizualizacje i raz próbowałam zapłacić za farbę kartą, na której nic nie było - głupio się przyznać po wymieszaniu na zamówienie, że kolor za bardzo nie teges, więc brak gotówki na koncie chwilowo był wybawieniem od tego zakupu. Cóż, kobieta zmienną jest - w moim przypadku raczej ani nie zmienną, ani nie niezdecydowaną, tylko wiecznie dążącą do perfekcji.
No i w końcu jest. Piękna ściana. Efekt osiągnięty w stu procentach. Zieleń chmielu, mmm.

-------------------------------------

Mój eks kochanek krzyczy na małe dzieci gubiące się na Plantach w serialu pod tytułem Majka. Jestem przerażona - telewizor włazi mi w pielesze! Chwilowo mam spokój, ponieważ Pan Niedźwiedź rozmontował antenę na czas malowania wspomnianej ściany, po czym nie włożył kabelka na miejsce, a ja sama nie umiem, jednakże muszę szybko powrócić do śledzenia tego serialu w celu namierzenia teleportów, które funcjonują w naszym pięknym mieście Kra. Jeden prowadzi na pewno ze Stajni grającej Kliszę prościusieńko pod stoły szachowe przy Wawelu, a drugi z okolic Lubicz do Taavy na Plan Nowy. Jak odkryję trzeci to już tylko krok i znajdzie się pociąg do Hogwartu! Fascynuje mnie także brak strefy w centrum, jeżdżenie pod prąd jednokierunkowymi ulicami, jak również możliwość studiowania na krakowskiej ASP na wydziale fotografii, który NIE ISTNIEJE.

Brak komentarzy: