środa, 30 września 2009

O spełnianiu

Zatłukę moją przyjaciółkę. Tak tak Fredro, właśnie Ciebie. Jak można rozwalić się na motocyklu i nie pisnąć słowa, bo, cytuję: nie chciałam cię martwić?!
Wrr wrr.

----------------------------------

Kiedy odbieracie telefon z numeru prywatnego można się spodziewać dokładnie wszystkiego. Że szefowa, że pan z banku albo że broker ma złe wieści. Że ktoś tam i ankieta na temat zupek chińskich albo użyteczności klapek z piórkiem w życiu codziennym. Ale usłyszeć w słuchawce głos osoby, o której wspomnienie prześladuje dzień i noc, za którą się tęskni i której chce się powiedzieć milion rzeczy, ale nie ma jak bo się dało kiedyś ciała i teraz wstyd i źle, to jest dopiero coś. I jeszcze usłyszeć, że już dobrze, że już okej, zrozumieć coś, co się tej osobie niechcący wylało, tak między słowami, umówić się na kawę, dla której jest się gotowym przejechać czterysta kilometrów, a ta osoba przejedzie to w drugą stronę, dla mnie, to już jest cud i kompletny odjazd w głowie. Nabieram wiary w wiarę. W tajemnicze działanie wszechświata, który po cichu obraca sprawami tak, żeby choć dać możliwość spełnienia się tego, czego się tak bardzo pragnie.

Gdybym mogła cofnąć czas siedziałabym grzecznie jak myszka, nie wtrącając swoich trzech groszy do rzeczy, które totalnie nie powinny mnie obchodzić. Cieszyłabym się tym, co mam i doceniłabym osoby, siedzące ze mną łokieć w łokieć przy wspólnym stole. I może też nauczyłabym się bardziej przysmażać mięso do spaghetti.

Brak komentarzy: