piątek, 4 września 2009

Księżniczka Jęczybuła

Boli mnie wszystko od stóp do głów, w portfelu pustki, w lodówce nie, więc będę nieprawdopodobnie gruba, po dwóch dniach pleneru rysunkowego właśnie zasiadłam i z nieprzyjemnością stwierdziłam, że nic mi się nie chce, a przeć piąteczek i mam być po kolei w: Lov, Dymie i Psie. Obiecałam. Jak nie pójdę, to ONI przyjdą po mnie, a to będzie gorsze, bo znowu nabrudzą mi w domu i w ogóle wyjdą stąd za trzy dni. Aj.

Ostatnio tak jakby częściej bywam na Kazimierzu - nie jest to może ta częstotliwość, jak za czasów apartamentu na Starowiślnej, aczkolwiek odnotowałam znaczną poprawę. Wynikiem owej poprawy jest odnowienie kontaktów z grupą miejscowo - kolorową, ubzdryngolenie się z starej dobrej drużynie Struś, Brat z Wyboru oraz mła, a także napotkanie el novio viejo, wychylenie z nim bani przy barze i przyjęcie do wiadomości niusa, że na dniach zostanie tatusiem. Jest kurde fajnie.

Przyjaciele patrzą na mnie z mieszanką przerażenia i głębokiego zastanowienia w oczach. Nie wiadomo, czy mnie przypadkiem nie porzucą, lecz nic to, bo po czasach postu i nadmiernej grzeczności nadchodzą hołubce i ploty.
Czuję jesień. Ogólne przełączenie ze stanu play do stanu chill, prócz wieczorów z przyjaciółmi.

Yyy, czy ja aby nie napisałam na początku, że nic mi się nie chce..? Idę, umaluję sobie paznokietki na oczojebną czerwień i przyjrzę się tym czarnym trampeczkom w balony, co to stoją jeszcze nie rozdziewiczone na półce w korytarzu.,..

Brak komentarzy: