środa, 9 września 2009

Ty łobco babo (na smutno i na serio)

To jest wszystko wina Fredro. Uruchomiła mi w czasie wczorajszej rozmowy na dachu wspomnienia, w których mam straszny bałagan. Nie do końca przetrawione, poupychane bez porządku gdzieś w zakamarkach, wciąż bolą - cholernie. Rozgrzebałam na własne życzenie głowę i serce. Nawet nie pamiętałam, że schowałam je tak głęboko właśnie dlatego, że nie potrafię sobie z nimi dać rady. Ciągle jest za wcześnie. Może zawsze będzie za wcześnie.

Rano, z determinacją zalogowałam się na dawną skrzynkę mailową i przeczytałam cztery lata życia zamknięte w korespondencji z przyjaciółmi. Maile suche, obrażone, płaczliwe, żałosne, radosne, dzikie i szalone. Maile pijackie i trzeźwe, analizujące i bałaganiarskie, maile o sprawach ważnych i o dupie marynie, o zagramanicy i wsi, gdzie to dzięcielina pała, z czasów polskich, angielskich, paryskich i wszystkich;)
I tam jest taki pan. I z tym panem straszna sprawa była. Nie pamiętam ja już powodów, prócz jednego marcowego, co mi życie zmienił - rodzina się zmniejszyła, świat się zmniejszył - ale w tle tłucze mi się po głowie, że gdzieś tam el novio viejo się pojawił i spierdolił doszczętnie, choć miał zabronione tykać. Konsekwencje czuję do dziś.
I pomyślałam sobie, że trzeba by zadzwonić, przeprosić tak bardzo... Wyjaśnić, wziąć winę na siebie, zdjąć komuś z ramion ten ciężar. Pochylić głowę i przyznać - spieprzyłam. Zwrócić komuś ten niewinny urok i czar. Dobija mnie myśl, że może zrobiłam mu to, co mi el novio viejo, ciary przełażą po plecach, że prawdopodobnie ma teraz to całe emocjonalne dobrodziejstwo inwentarza, jakim i mnie złośliwie, kurde, obdarowano. A to dobry człowiek jest i załuguje na wszystko, co najlepsze.
I szarpię się teraz z własnym tchórzostwem, a najbardziej z niepewnością - bo całkiem możliwe, że już jest ok, że już się pocerował, a ta rozmowa z zaświatów będzie dla niego niepotrzebnym przypomnieniem; boleć go będzie tak, jak mnie wspomnienie boli.
Nie wiem.
Czuję taki wrzask w środku.
Muszę się wypłukac z tych wszystkich brudów, które wspuściłam do swojego sumienia i serca. Sporo przepraszania mnie czeka.

Starać się nie ranić nigdy, nie zdradzać, szanować, śmiać się. Kochać.

Brak komentarzy: