piątek, 29 maja 2009

Śmierdzi mi tu

Rano w tramwaju numer dziesięć pachniało pięknie cudnie moim ulubionym zapachem, na który nadziałam się już nie raz, nie pięć. Świeżość, biały płyn do płukania tkanin i męskie dolce & gabbana, wersja granatowa podstawowa. Myślę sobie - uch, powąchać nie zaszkodzi. Chwilę później sru, zapach cudny zmienił się w niewyobrażalny smród i syf. Z czego morał - pamiętaj Diu, to zawsze był syf i syfem po wsze czasy pozostanie. Choć mąci i nęci i roztacza złudne rozkosze jak jakaś ryba taka, co najpierw zachwyca, a potem nagle jeb, sru i po Tobie, tylko szpikulec od lodu dynda Ci w mózgu... Chociaż nie, to nie ryba, a Ramon Mercader, ten, co Trockiego zadźgał w Meksyku.
No i wsio rawno, ważne, że wypinamy się pupcią i ze wzgardą zupełną mówimy phi.

A poza tym nie jedzie się na ślunsk, bo jest źle z Bratem z Wyboru, co to go dotknęła straszna i cierpiętnicza choroba. Trzymamy więc kciuki za jego wytrzymałość i oddajemy się milionowi trzystu pięćdziesięciu tysiącom rzeczy, które należy zrobić, a czasu zawsze brakło. Jak na przykład, yyy, pomalowanie paznokci. I nakręcenie sześciu odcinków tego filmiku edukacyjnego. I coś tam. Mam ja jakoś czasu wiele. Fajnie jest, spotkam się wreszcie jutro w dziewczętami..!

Brak komentarzy: