piątek, 15 maja 2009

Ja tak tylko po cichu


W niedzielę o 18 startuje spod Barbakanu w mieście Kra Marsz Dla Zwierząt. Dlaczego opieprzamy dzieci, gdy męczą kotka lub pieska, a nie spoglądamy w swoje talerze? Chyba czas najwyższy.

Od dzieciństwa miałam psy i zawsze wpychano we mnie mięso. Moja decyzja wyeliminowania go z jadłospisu była dla mnie całkiem naturalna i mało problematyczna. Gorzej z najbliższymi - wszelakie święta i spędy rodzinne zakrawają na tragikomedię, a przyjaciele śmieją się nerwowo, pokpiwając, że teraz to nie warto przychodzić do mnie na obiad, bo podam kiełki. Nowi znajomi w czasie pierwszej wspólnej imprezy uraczyli mnie niedawno pieczoną kiełbasą. Grzecznie podziękowałam, mówiąc, że nie jadam. Usłyszałam, niby w formie żartu: wiedzieliśmy, że coś z nią musi być nie tak...
Nikogo nie namawiam i nie mówię bez pytania. Mi madre, przy okazji wizyt w rodzinnym domu, serwuje mi pyszną sałatkę z ogrodowych wytworów. Przyjaciel oblizuje się ze smakiem, zajadając moje vege dania; wysyła też smsy o treści: siedzę w knajpie, zamówiłem ogromną furę pysznego mięsa i nie wiem co jest, ale nie mogę tego jeść ani na to patrzeć.
Yeah.

Brak komentarzy: