poniedziałek, 22 czerwca 2009

Pół na pół

Czasem sobie tak myślę, że chciałabym już być taka bardzo dorosła (emocjonalnie). Nawet chwilami wydaje mi się, że bywam i to do tego stopnia, że potrafiłabym wziąć na siebie odpowiedzialność za drugą osobę.

A jednak chyba jeszcze nie. Tak fruwam sobie, fru fru, trochę tu, trochę tam. Nie wiem, czy to się zmieni. Może po prostu nie wszyscy są stworzeni do dorosłości. Taki Profesor na przykład, mimo czterdziestu i czterech lat zachował świeżość szesnastolatka. Świeżość i wkurwistość, żeby być szczerym. Myślę dziś sobie o nim, w ramach przeglądu znajomych snycerzy (potrzebnych dla el novio viejo) i trochu smutno mi się robi, bo w pewnym wieku taka niedorosłość zaczyna się jednak robić lekko żałosna. Jakby miała oczka patroszonego króliczka.
I tak siedzę i dumam. I jak zwykle zostawawiam, porzucam, odpycham - co ma być, będzie.

Brak komentarzy: