piątek, 26 marca 2010

Bună ziua primăvară!

Ajajaj. Słyszał ktoś nowy singiel Massive Attack? O mamusiu miła! Chyba sobie siądę nad Wisłą na słoneczku, podwinę nogawki szerokich gaci, włosy zwiążę w kucyk byle jak, oczy zmrużę mimo ciemnych szkieł muchowatych i będę planować rozrabianie. Opcja druga - zainauguruję wreszcie sezon dachowy, otworzę winko i będę machać gołymi stópkami nad mą ulicą. Taaaaka muzyka! Idealna do płatania figli i myślenia o nich!

słońce słońce słońce
aż chce się włóczyć, łazęgować, śmiać się do rozpuku, pamiętać zawsze, że mundurki obowiązki rachunki zobowiązania - to wszystko nie ważne, nie istotne, trzeba odbębnić mimochodem, a cała reszta - to dopiero!

Przyjeżdża dziś Tom z Rumunii, czekam z niecierpliwością na opowieści i historie, co tam w moim kraju ulubionym, który zaniedbałam okropnie, bo odwiedziłam go ostatni raz ponad rok temu! Rumunia, hej, to taki mój symbol prywatny, symbol radości i luzu, ale też zmian i zmagania się z rzeczywistością, podejmowania ważnych decyzji i przepracowania w sobie spraw, których wcześniej odpuścić nie umiałam, choć wiedziałam, że koniecznie tak trzeba. Mam nadzieję, że lato albo jesień tego roku będą rumuńskie. Wyciągnę się na łąkach pod Viscri, wypiję piwo w tej cygańskiej posiadalni w Targu Mures i znów będę fotografować cycki starszych pań z wysokości wieży zegarowej w Sigishoarze. Muszę wreszcie otworzyć podręcznik do rumuńskiego w innym celu niż tylko przeczytanie nazwiska autorki, hm.

Brak komentarzy: