piątek, 3 kwietnia 2009

Pięknie, gdy słońce głaszcze nas po nagich plecach

Znalazłam płytę, której podświadomie szukałam. Była w pudełku razem z kilkoma innymi, niewinnie podpisana Bieszczad's collection charakterem pisma, którego nie chciałabym już nigdy musieć czytać. teraz przeczytałam z wyboru, robiąc sobie pod nosem podśmiechujki z tej maniery anglojęzycznej u dorosłego, właściwie to wkraczającego już w wiek średni mężczyzny. Na płycie jest kilkadziesiąt zdjęć. Dużo zapomnianych kapliczek, szronu na urywających się nagle torach pociągowych, kilka pajęczyn utkanych nigdzie i pomiędzy niczym, jest Władek i Stefan przy barze w Siekierezadzie szczerzący się znad książki Nerudy, jest śpiący pies i kirkut w popołudniowym słońcu. I rzeźby i okna cerkwi w Baligrodzie i dom i wędzone węgorze i ćmy nad pstrągami i pogięte drzewa w bieszczadzkim lesie. Prócz tego jest katalog ukrywający wszystkie płyty Calexico. Black Heart w szczególności. Jest film Jamnicek i ten koszmar takiego pięknego syna urodziłam. Jest Priscilla królowa pustyni i Szulkin z boską, młodą i wymalowaną Jandą. Kilka tekstów: stoję na balkonie, bar oraz jak ciekawie spędzić... I tłumaczenie Pauli Kohlmeier - jej rewelacyjnego Kina.
Jak to było? Prawdziwe historie przydarzają sie tylko wtedy, kiedy jest się tak napradę sobą. No właśnie.
To co, że wyglądasz na smutnego - nie napiszę do ciebie już żadnego listu.

Brak komentarzy: