Przez Krakatau przewijają się dziwne doprawdy ilości angoli, no koszmar jakiś! Dziś zauważyłam jednak pewną prawidłowość - niezwykle inteligentni i spragnieni nowych wrażeń obywatele Wysp chleją co prawda od białego rana, ale za to głównie z pubach angielskich, których w mieście jest...yyy, z pięć?! A może by tak otworzyć jeszcze z pięćdziesiąt i będzie wtedy święty spokój?! Zamknie ich się tam, oni będą pijani i szczęśliwi, ja będę wyluzowana i uśpię w sobie jakoś chęć sięgnięcia do kieszeni po scyzoryk makgajwera za kazdym razem, jak widzę na ulicy to zataczające się bydło.
----------------------------
Nie ma nic przyjemniejszego, niż wczesne popołudnie spędzone na wygrzewaniu się w słońcu z dwoma cudownymi babami na schodkach przed kolorami ;) I żeby nie było - piwko też sączymy, bardzo nobliwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz