piątek, 30 maja 2008

He dormido contigo toda la noche mientras

Będzie oklepanie, ostrzegam!
Bo miałam taki sen... że odkąd się obudziłam, siedzę i zastanawiam się, co ja tu robię?! Przecież to wszystko powinno całkiem inaczej wyglądać! Kto spartolił robotę, halo, panie Boże..?!

W tym śnie był dom, drewniany, stary, trochę chaotyczny, kompletnie nie nadający się do wnętrzarskich pisemek pt. idylla na wsi, czy co. Były też psy, dużo psów. Zasnute mgłą podwórze; gdzieś dalej górskie stoki. W kuchni bałaganiarska kolekcja kolorowych kubków, słoje pełne herbaty. Nalewki stały, czekały na swój czas. Przytulałam czyjąś głowę do brzucha. Beztroski śmiech dźwięczał w całym domu, wykrzykiwane basem czułe docinki mieszały się z altem, mieszankę doprawiało głośne szczekanie, stukot kroków, stukot naczyń, stukot serc.
Wiem, kiczowato. Ale co tam. W końcu ludzie mają marzenia różnej maści.
Sęk w tym, że ja zawsze trochę bardziej dzika byłam i takowe rzeczy mi się raczej nie śniły.

---------------------------------------------------

Wczoraj siedziałam w starym, pieknym, rozwalającym się fotelu. W tle słychać było Lao Che. Ktoś klęknął przede mną i położył głowę na moich kolanach. Tkwiliśmy tak bardzo długi czas - skończyło się popołudnie, zapadał zmierzch.
Zagłębić opuszki palców w sierść psa, w miękki materiał obicia fotela, w czyjeś króciutkie włosy.
Zasnąć potem, tylko zasnąć. I niech się śni.

Brak komentarzy: