piątek, 28 maja 2010

Nie wolno grzebać w starych mailach

O pewnych sprawach lepiej zapomnieć - czasu nie da się cofnąć, trzeba być mądrym na bieżąco, a nie po fakcie. Kilka rzeczy boli, sporo niepokoi, a za jedną jest mi po prostu straszliwie i niewyobrażalnie wstyd. Cóż, jak na dwadzieścia dziewięć lat życia to całkiem niezły wynik. Zauważyłam, że ten temat co jakiś czas wraca, więc wypadałoby zebrać się w sobie i przeprosić, ale niestety ani nie ma jak, ani nie ma po co, bo mam wrażenie, że w ten sposób tylko rozgrzebię przeszłość. Usyfię szczęśliwe młode stadło małżeńskie, czy jak to się tam nazywa. A najbardziej, to jednak się boję - i to jest główny powód.
Nie trzeba pamiętać.

Dziwne jest to, że przedmioty trwają dłużej niż ludzie; banalne przedmioty, codziennego użytku. Ostatnio jakoś zwracam uwagę na to, skąd coś mam, tak mi się porobiło. I nagle co.
aparat foto olympus srebrny
dwie pary okularów
laptop
pół szafy podkoszulków
różne dzyndzle
amarantowy szal z Korsyki
zielona torba a' la shrek
piłka do rugby
czarny płaszcz z cotton clubu
różowy golf z Zary
zdjęcie Babci w góralskiej sukience z ryczącą małą mną na kolanach
zdjęcie Dziadka z nieryczącą małą mną w pasiastych śpioszkach
płyty
cała półka książek po angielsku
koronkowy stanik, kupiony do sesji wielkanocnej, w którym pozował Mumin na schodach mojego domu w Manchesterze; pamiętam, że na ramionach przypięte miał malutkie żółte kurczaczki!
czarny gorset, tak zwany "na seks"
granatowy polar italia rugby
biała koszulka england rugby z różą z ohydnych cekinków
okładka encyklopedii, która poszła do druku i dalej straszy w księgarniach
layout strony pewnego klubu, zmieniony dopiero kilka dni temu (po siedmiu latach! po siedmiu latach!)
dalej nie pamiętam, ale natykam się codziennie

To takie dziwne, że tego typu pierdoły tyle żyją. Powinny się już podrzeć, zniszczyć, zalać kawą, sprać, przedziurawić, być komuś pożyczone na wieczne nieoddanie. Szkoda mi ich po prostu wyrzucić, więc płacę wyrzutami sumienia. W końcu każdy ma jakiś szkielet wyłażący czasem z szafy.

Brak komentarzy: