środa, 26 maja 2010

Navy blue

Hahaha, grałam w kręgle. Do końca pierwszego piwa wychodzi mi świetnie, na początku drugiego nie wychodzi mi w ogóle, a później okazuje się, że minęły dwie godziny i skończył się czas. Nic to, może nawet nie będzie to moja pierwsza i ostatnia wycieczka kręglowa, bo zajęcie jest przyjemne i radosne.

Trzy dni nie było mnie w pracy, jako że szkoliłam się i uczyłam, nieustannie podnosząc swe kompetencje (przy jednoczesnym braku podnoszenia mojego jakże obfitego wynagrodzenia), więc dziś wodzę wokół siebie lekko nieprzytomnym wzrokiem, rozmawiając przez trzy telefony na raz i próbując się choć z grubsza ogarnąć. Wczora z wieczora zrobiłam się z naturalnej brązowowłosej brunetki na brunetkę granatową, bo a nuż mi to pomoże na legendarną inteligencję..? Póki co nie zanotowałam zmian w tym temacie, co nie zmienia faktu, że wyglądam trochę jak dziecko emo, a to dobrze nie wróży. Lubię robić sobie krzywdę wizualną od czasu do czasu - z biegiem lat nauczyłam się, że jak coś mi strzeli do głowy, to lepiej jest to zrealizować od razu, bo później będzie czas na odrastanie, przywracanie do naturalnego koloru, zarastanie dziur i takie tam. Im szybciej tym lepiej.

Dopszzzz. Koniec pieśni, wracam do pracy.

Brak komentarzy: