środa, 5 maja 2010

Pernamenta inwigilacja

Jest taka sytuacja - macie w swoim życiu kogoś, na kim strasznie wam zależy. Nazwijmy to uczucie nawet miłością, wytaczając kaliber największy z możliwych. Z tą waszą miłością jesteście zaproszeni na uroczą mini imprezkę do znajomych, których wasza miłość nie darzy sympatią - oznajmia więc, że nie pójdzie tam, bo towarzystwo nie za teges. Dochodzicie do wniosku, że nie chce wam się tam iść bez waszej miłości, a tak naprawdę to nie chce wam się tam iść w ogóle, więc problemu nie ma i już. Fajne i w porządku wszystko. A chwilę później przypominacie sobie, jak kilka miesięcy temu sami poprosiliście waszą miłość o nie przebywanie w towarzystwie pewnej jednej osoby, bo wam to źle robi na cerę i ogólnie na komplementarną całość, a najbardziej źle to na serce, które nie wiedzieć czemu boli i tak skrzeczy żałośnie i zostaliście wyśmiani, wyżartowani i wyfochowani. W między czasie tak się jakoś przypadkowo zdarzyło, że wasza miłość dotykała innych kobiet, oglądała cycki w barze z gołymi babami, a wam robi wyrzut, że całujecie na powitanie wieloletniego kolegę. Który jest gejem, co stanowi mało istotny fakt.
I w tym momencie trafia was kurwica i szlag jasny, chce wam się wyć/rozpieprzyć coś, co urokliwie się tłucze/ zadać milion trzysta pytań o logikę wzajemnych relacji, z których wynika tylko jedno - kompromis nie istnieje.

Chlopie szanuj babę swą, kochaj i noś na rękach, bo inaczej to nikt się z nikim nie będzie bawił.

Brak komentarzy: