środa, 1 września 2010

Tadaam, zaczęło się.

Początek szkoły, koniec paradowania nago po mieszkaniu. Mam ja na przeciw moich apartamentów liceum ogólnokształcące; nauczona mieszkaniem na czwartym piętrze uskuteczniałam sobie wzgardliwe phi i tak mnie nikt nie zobaczy, dopóki nie zauważyłam, że owszem, zobaczy i to najgorszy sort - licealiści. Teraz mam wolność świecenia gołym tyłkiem jeno w wakacje, bo z firankami, roletami i takimi tam żyję w wiecznej niezgodzie.Rano przytrafił mi się wesoły tramwaj, a ponieważ spodziewałam się tego, zaopatrzyłam się w słuchaweczki. Nie pomogło, no, może trochę przytłumiło radosne wrzaski uczniaków jadących po rozpoczęciu roku na piwko. O dziesiątej rano. No pozazdrościć. Dziewczęta wymalowane jako modeleczki, w obcasach dodających im przynajmniej ze dwanaście centymetrów, wystrojone w kostiumiki rodem z urzędu (mi madre byłaby formalnie zachwycona, gdybym chociaż raz ubrała się w coś takiego i nabyła umiejętność przyzwoitego prezentowania się - ciągle mi wmawia, że w wieku lat trzydziestu opaska z truskawką i garażowy podkoszulek z obcojęzycznym, aczkolwiek soczystym przeklonem na cycku to nie jest strój, w którym mogę wyjść z domu. No, ale ona się nie zna). Panienki i chłopcy z wyglądu na schwał, gorzej z wyrażaniem się. Normalnie jak rój pszczół, od czasu do czasu z jakimś wybijającym się wrzaskiem w tonacji górnego c.
Jeśli w jednym miejscu znajdzie się powyżej dziesięciu licealistów wiadome jest, że po chwili obecne będą również przynajmniej ze dwie stare moher baby, narzekające na dzisiejszą młodość, ich chamstwo, prostactwo, złe wychowanie i dziwkarski wygląd. Na bank. W wesołym tramwaju też tak było. Zawsze mam ochotę podsiąść taką babę i jeszcze jej ze szczerego serca powiedzieć co nieco. Nie dlatego, że jakoś specjalnie lubię młodzież, wręcz przeciwnie, na co wskazuje chociażby tekst powyżej. Raczej cierpię na awersję do moherów oraz istnień wszelakich, które zagadują mnie w tramwaju i w ciągu pięciu przystanków są w stanie streścić historię swoich chorób oraz pokazać ropiejący paznokieć, który leczą od miesięcy. Któregoś razu radośnie sobie rzygnę i przestanie być tak zabawnie. Póki co słuchawki awansują do miana wynalazku stulecia. Muszę sobie tylko nabyć takie bardziej zagłuszające.

Brak komentarzy: