Słucham Massive Attack. Za ścianą śmieją się ludzie, piją wódkę, żartują, ot, piątkowy wieczór. Moje popieprzone borderline nie pozwala mi normalnie funkcjonować, nastrój zmienia się z chwili na chwilę.
Oni rozmawiają o kościele katolickim. Nie mam pojęcia, o czym mówią. Nie mam pojęcia, o co im chodzi. Przecież nie ma nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz