środa, 23 kwietnia 2008

Oezaa

Dziś już wtorek, taak? Jakoś nie odczułam.

Tak to jest, gdy człowiek pełen dobrej woli i miłości do bliźnich zaprasza wąskie grono przyjaciół w liczbie sztuk trzydziestu i coś tam, tak na szybkie urodzinowe piwo. W ulubionym miejscu publicznym, że tak się wyrażę. Po kilkunastu kolejkach wiśnioweczki, darciu mordy, lesbijskich przygodach, upiciu barmana, bo też kolega przeż, po zobaczeniu czterech przyjaciół płci męskiej przylepionych do biustu szefowej NARAZ, po widoku tatuażu pt. Kocham Polskę na tyłu znajomego angola oraz założeniu żeńskiej drużyby rugby mogę z satysfakcją stwierdzić, że miałam fajne urodziny. Zajebiste wrecz, tak mi się myśli mało skromnie! Nawet eks przybył i starał się być miły w towarzystwie, co zakrawa na ósmy cud świata... Nawet kwieciem żem obsypana została..!

Tak, to teraz jeszcze poczekam ze trzy dni, zanim odważę się pojawić znów w moim ulubionym miejscu publicznym - no co, trzeba dać ludziom czas, żeby zapomnieli, tudzież otrząsnęli się z delikatnego kaca moralnego.
Ekhm, najbardziej ja.

Brak komentarzy: