środa, 16 maja 2012

Wolna chata tiririri

Ahahaha. Moja praca naotwierała takich podfiremek, nazatrudniała kilkunastu przygłupów, a efekt jest taki, że jak nic nie działało, tak dalej nic nie działa. I teraz próbują mnie ubrać w ten fartuszek, żeby zrobić ogólne porządki.
A takiego chuja, za przeproszeniem.
Wyprostowałam swą dumną postać, zadarłam brodę do góry i powiedziałam głośno, co sądzę i dlaczego. Cisza, jak makiem zasiał.

Nie będę się denerwować, bo po trzydziestce to już szkodzi na cerę. Zrobię sobie ładne paznokcie, napiję się czerwonej herbatki, co to ją ciotka dentystka przywiozła z Chin i będę skupiać się na swoich sprawach. Na przykład na dalszym intensywnym poszukiwaniu innego miejsca zatrudnienia.

Z innej beczki - Mąż Świecko Zaślubion mię niecnie porzucił i pojechał w me rodzinne strony, gdzie chwilo zamieszkuje z moją siostrą, piękną, młodą, jędrną i o dziesięć lat młodszą. Heh. Co prawda były czasy, że podejrzewałam go lekuchno o chęć zostania moim ojczymem, gdyż zaprzyjaźnili się z mi madre od razu i niepokojąco blisko, ale to, co się teraz dzieje, to już normalnie przesada. Praca wypchnęła go chwilowo z Krakowa. A tak na serio, to dosyć mnie to cieszy, bo to oznacza, że przez kilka najbliższych dni będę robić to, co robiłam wczoraj wieczorem, czyli popijać piwko z przyjaciółkami od razu po wyjściu z pracy, śmiać się z chłopców na Kazimierzu, co to mają dupki grubości mojego uda, a ja przy nich wyglądam, jakbym uciekła z buszu, jeść pizzę z oliwkami i tuńczykiem, a na dobranoc oglądać durne i wzruszające komedie romantyczne made in France.I słuchać głośno głupich piosenek w wykonaniu Emou i Luomo, o yeah!


Brak komentarzy: