Primo, drogi pamiętniczku - zapamiętać po wsze czasy, że samopomoc babska jest niezastąpiona i dzięki przyjaciółkom można wszystko. Przykład? A proszę uprzejmie - jęczy jedna taka z mego miasta rodzinnego, że źle niedobrze i straszliwie, zbrzydła, utyła i osiwiała, mąż ją rzucił i praca na dodatek też, a to o wiele gorsze od jakiegoś chłopa. I co się robi w takiej sytuacji? Opłaca się mix kosmetykaliów, wysyła się rodzoną sis, co ma zdolności tak zwanie manualne, uprasza się ją o dokonanie odbrzydzenia i odsiwienia, a samej pakuje się mega przesyłkę pełną ciuchów i dodatków, w myśl zasady, że każda baba robi się od razu szczęśliwsza, jak tylko ma coś nowego do włożenia na grzbiet. I już. Efekt? Piękna, fajna laska zaczyna wierzyć w to, że jest piękna i fajna, wypina cyc do przodu, wciąga brzuch, którego po ciąży ciut ciut przybyło i z entuzjazmem wysyła chłopa w pole, a sama zaczyna szukać pracy.
Secundo - poszłam na test kwalifikacyjny do takiej jednej firemki, jako że i ja wciąż zmagam się z zagadnieniem tak zwanego zatrudnienia, na szczęście w formie wymiany nie poszukiwania. Poszłam, zobaczyłam 112 osób i zrobiło mi się śmiesznie, no ale jak już tam byłam to siadłam i napisałam, o co pytali. Kilka godzin później dostałam zaproszenie na rozmowę, jako jedna z szóstki szczęśliwców. Najpierw się upiłam, później obejrzałam dwa odcinki Simpsonów, a na koniec przypomniałam sobie, że jest po północy a ja nadal nie wiem, w co się ubiorę i czy coś w ogóle posiadam w szafie, co by się nadawało. Snu mi to z powiek nie spędziło, więc rano nastąpiły sceny dantejskie na czterdziestu metrach kwadratowych przy współudziale dwóch kotów gryzących powiewające paski od sukienek i guziczki od dawno zapomnianych eleganckich bluzek, które w szale wygrzebywałam z dna szafy. Jakoś się udało, choć uważny obserwator zauważyłby, że osoba odziana czuje, że udaje kogoś innego. Nic to, pojechałam, pogadałam, tylko trochę się podenerwowałam, wróciłam, po drodze kupiłam sobie w prezencie dwie pary majtek w angielskie różyczki co to je kocham, papryczki faszerowane ostrym serem, koper, węgierskie salami z chilli i kilo pieczarek. Ładna nagroda. I siedzę i czekam. Do poniedziałku.
Tertio: dziś jest w Kra noc muzeumowa, koncert kolegi oraz nasiadówa w galerii pt. sport w sztuce. Będą znajomi i przyjaciele, a ja chyba nie pójdę. Jakoś milej mi się myśli o filiżance herbaty i wieczorze z laptopem i książką o Rasputinie, niż o wożeniu dupy przez pół miasta, żeby pokazać się na wystawach, które już widziałam. Trochę mi wstyd za ludzi, którzy nie pójdą, bo trzeba płacić, a jak pójdą w końcu, kiedy nie trzeba płacić, to nawet nie obejrzą, bo są tam po to, żeby się polansować. Tragedium i dramatikum potworne. Z drugiej strony coś ze mną nie tak, ale to już stwierdził mój doktor od duszy, który zdiagnozował mnie jako osobę częściowo wycofaną, choć mnie się zawsze zdawało, że jestem zwierzęciem wybitnie społecznym. Cóż, widocznie nie dzisiaj.
piątek, 18 maja 2012
środa, 16 maja 2012
Wolna chata tiririri
Ahahaha. Moja praca naotwierała takich podfiremek, nazatrudniała kilkunastu przygłupów, a efekt jest taki, że jak nic nie działało, tak dalej nic nie działa. I teraz próbują mnie ubrać w ten fartuszek, żeby zrobić ogólne porządki.
A takiego chuja, za przeproszeniem.
Wyprostowałam swą dumną postać, zadarłam brodę do góry i powiedziałam głośno, co sądzę i dlaczego. Cisza, jak makiem zasiał.
Nie będę się denerwować, bo po trzydziestce to już szkodzi na cerę. Zrobię sobie ładne paznokcie, napiję się czerwonej herbatki, co to ją ciotka dentystka przywiozła z Chin i będę skupiać się na swoich sprawach. Na przykład na dalszym intensywnym poszukiwaniu innego miejsca zatrudnienia.
Z innej beczki - Mąż Świecko Zaślubion mię niecnie porzucił i pojechał w me rodzinne strony, gdzie chwilo zamieszkuje z moją siostrą, piękną, młodą, jędrną i o dziesięć lat młodszą. Heh. Co prawda były czasy, że podejrzewałam go lekuchno o chęć zostania moim ojczymem, gdyż zaprzyjaźnili się z mi madre od razu i niepokojąco blisko, ale to, co się teraz dzieje, to już normalnie przesada. Praca wypchnęła go chwilowo z Krakowa. A tak na serio, to dosyć mnie to cieszy, bo to oznacza, że przez kilka najbliższych dni będę robić to, co robiłam wczoraj wieczorem, czyli popijać piwko z przyjaciółkami od razu po wyjściu z pracy, śmiać się z chłopców na Kazimierzu, co to mają dupki grubości mojego uda, a ja przy nich wyglądam, jakbym uciekła z buszu, jeść pizzę z oliwkami i tuńczykiem, a na dobranoc oglądać durne i wzruszające komedie romantyczne made in France.I słuchać głośno głupich piosenek w wykonaniu Emou i Luomo, o yeah!
A takiego chuja, za przeproszeniem.
Wyprostowałam swą dumną postać, zadarłam brodę do góry i powiedziałam głośno, co sądzę i dlaczego. Cisza, jak makiem zasiał.
Nie będę się denerwować, bo po trzydziestce to już szkodzi na cerę. Zrobię sobie ładne paznokcie, napiję się czerwonej herbatki, co to ją ciotka dentystka przywiozła z Chin i będę skupiać się na swoich sprawach. Na przykład na dalszym intensywnym poszukiwaniu innego miejsca zatrudnienia.
Z innej beczki - Mąż Świecko Zaślubion mię niecnie porzucił i pojechał w me rodzinne strony, gdzie chwilo zamieszkuje z moją siostrą, piękną, młodą, jędrną i o dziesięć lat młodszą. Heh. Co prawda były czasy, że podejrzewałam go lekuchno o chęć zostania moim ojczymem, gdyż zaprzyjaźnili się z mi madre od razu i niepokojąco blisko, ale to, co się teraz dzieje, to już normalnie przesada. Praca wypchnęła go chwilowo z Krakowa. A tak na serio, to dosyć mnie to cieszy, bo to oznacza, że przez kilka najbliższych dni będę robić to, co robiłam wczoraj wieczorem, czyli popijać piwko z przyjaciółkami od razu po wyjściu z pracy, śmiać się z chłopców na Kazimierzu, co to mają dupki grubości mojego uda, a ja przy nich wyglądam, jakbym uciekła z buszu, jeść pizzę z oliwkami i tuńczykiem, a na dobranoc oglądać durne i wzruszające komedie romantyczne made in France.I słuchać głośno głupich piosenek w wykonaniu Emou i Luomo, o yeah!
piątek, 11 maja 2012
Wystrzegaj się szczerości po pijaku, bo bat nad własną kręcisz głową
Wczora z wieczora wraz z Dziką Strzałą okryłyśmy się pospołu wstydem i hańbą - ona umiarkowaną, a ja zdecydowaną. Ona kupiła jedną parę butów, a ja dwie, ona wypiła litr piwa, a ja półtora. W pełnym zachodzącym słońcu, ekhm. Bolało.
Jak już udało mi się wrócić na włości w stanie lekko chwiejnym i obładowanym zakupami, na które w zasadzie nie było mnie stać, zachowałam się jak ostatnie cielę i pokazałam memu Mężowi Świecko Zaślubionemu ostatni przyczółek wolności własnej czyli tę oto stronkę. Kurwa kurwa. Wcale mi się to nie podoba. Jedyna nadzieja jest taka, że nawet jak on tu wlezie to i tak nie przeczyta, jako że z reguły nie czyta (tak, wiem, do takich ludzi nie powinno się nawet odzywać z daleka, no, ale tak wyszło). Z drugiej strony Mąż Świecko Zaślubion czyta jak najbardziej to, co mu się wyświetla na ekraniku, olewając tylko słowo drukowane. Wróżę mu zapaść, zgubę i tragedię osobistą.
Jak już udało mi się wrócić na włości w stanie lekko chwiejnym i obładowanym zakupami, na które w zasadzie nie było mnie stać, zachowałam się jak ostatnie cielę i pokazałam memu Mężowi Świecko Zaślubionemu ostatni przyczółek wolności własnej czyli tę oto stronkę. Kurwa kurwa. Wcale mi się to nie podoba. Jedyna nadzieja jest taka, że nawet jak on tu wlezie to i tak nie przeczyta, jako że z reguły nie czyta (tak, wiem, do takich ludzi nie powinno się nawet odzywać z daleka, no, ale tak wyszło). Z drugiej strony Mąż Świecko Zaślubion czyta jak najbardziej to, co mu się wyświetla na ekraniku, olewając tylko słowo drukowane. Wróżę mu zapaść, zgubę i tragedię osobistą.
środa, 9 maja 2012
Brudy
Jest mi w życiu o wiele lepiej odkąd zaakceptowałam fakt, że już na zawsze pozostanę pajacem i nigdy nie nabędę umiejętności bycia osobą elegancką, dobrze ubraną i do tego choć troszeczkę sukowatą. Jeżeli komuś ma się popruć bluzka albo wywalić kawa na kolana w najmniej odpowiednim momencie, to z dużą dozą prawdopodobieństwa będę to ja. Od chwili, kiedy kompletnie przestałam się tym przejmować jest jakby lepiej. Poza tym trampki są wygodniejsze od tych dziwnych butów united nude, które wszyscy noszą. Ładne to to, kolorowe, ale znam lepsze sposoby na wydanie siedmiu stów z groszami.
To tyle tytułem wstępu o wyglądzie.
Teraz dusza: a więc drogi kajeciku, co tu zrobić, co tu zrobić? Wśród wielu ruchów mających na celu uporządkowanie mojego syfu życiowego zabrakło tego jednego, który by wyjaśnił pewne sprawy romansowe z zaszłości. Jest to o tyle istotne, że podświadomie gnębią mnie takie wyrzuty sumienia, że mi się to czasem śni po nocach, a to już nie jest dobrze. Cała zabawa trwa od dłuższego czasu i doprawdy ostatnią rzeczą, do jakiej jestem zdolna, są przeprosiny, ale chyba jednak będę musiała się jakoś przełamać i w końcu podłożyć głowę pod topór. Gwoli ścisłości - chodzi o rugbistę. Chyba powinnam napisać list tudzież maila po prostu z przeprosinami i życzeniami wszystkiego dobrego w życiu, ale już na etapie myślenia o tym czuję, jakie to głupie. Tu nie chodzi o żadne nawiązanie kontraktu, wracanie do sprawy i inne bzdury - obydwoje mamy ten etap dawno za sobą, po prostu nie lubię siebie za to świństwo, jakie mu zmontowałam i to jest chyba ta jedyna rzecz, której wstydzę się w życiu.
Mój Mąż Świecko Zaślubion trochę się ze mnie śmieje,ale tak do końca nie wie, jak to było, bo ja za bardzo nie chcę wracać do sprawy. On ma jasno i prosto - ta zrobiła mi kuku, tej zrobiłem ja kuku i dobrze mi z tym. No tak, ale on zawsze jest w zgodzie ze sobą i ma tą swoją wewnętrzną odwagę, za którą go strasznie cenię i która przy okazji nie tylko mi imponuje, ale też inspiruje to tupnięcia nóżką w pończoszce, kiedy jest taka potrzeba.
Muszę przemyśleć sprawę. I tak wiem, że skończy się na niczym, ale może napiszę choć jakiś list, którego i tak nigdy nie wyślę.
To tyle tytułem wstępu o wyglądzie.
Teraz dusza: a więc drogi kajeciku, co tu zrobić, co tu zrobić? Wśród wielu ruchów mających na celu uporządkowanie mojego syfu życiowego zabrakło tego jednego, który by wyjaśnił pewne sprawy romansowe z zaszłości. Jest to o tyle istotne, że podświadomie gnębią mnie takie wyrzuty sumienia, że mi się to czasem śni po nocach, a to już nie jest dobrze. Cała zabawa trwa od dłuższego czasu i doprawdy ostatnią rzeczą, do jakiej jestem zdolna, są przeprosiny, ale chyba jednak będę musiała się jakoś przełamać i w końcu podłożyć głowę pod topór. Gwoli ścisłości - chodzi o rugbistę. Chyba powinnam napisać list tudzież maila po prostu z przeprosinami i życzeniami wszystkiego dobrego w życiu, ale już na etapie myślenia o tym czuję, jakie to głupie. Tu nie chodzi o żadne nawiązanie kontraktu, wracanie do sprawy i inne bzdury - obydwoje mamy ten etap dawno za sobą, po prostu nie lubię siebie za to świństwo, jakie mu zmontowałam i to jest chyba ta jedyna rzecz, której wstydzę się w życiu.
Mój Mąż Świecko Zaślubion trochę się ze mnie śmieje,ale tak do końca nie wie, jak to było, bo ja za bardzo nie chcę wracać do sprawy. On ma jasno i prosto - ta zrobiła mi kuku, tej zrobiłem ja kuku i dobrze mi z tym. No tak, ale on zawsze jest w zgodzie ze sobą i ma tą swoją wewnętrzną odwagę, za którą go strasznie cenię i która przy okazji nie tylko mi imponuje, ale też inspiruje to tupnięcia nóżką w pończoszce, kiedy jest taka potrzeba.
Muszę przemyśleć sprawę. I tak wiem, że skończy się na niczym, ale może napiszę choć jakiś list, którego i tak nigdy nie wyślę.
wtorek, 8 maja 2012
Kooperativ
No dobrze. Wszystko pięknie ładnie, tylko czemu Brat z Wyboru przeprowadza się znowu do miasta ojczyzny diabła czyli Warwsiowy? No czemu? Podkreślam, że nie "chce się przeprowadzić", "myśli o możliwości przeprowadzenia się" czy też "po pijaku postanowił solennie, że się przeprowadzi", tylko faktycznie to robi. Bida, znaczy. Jedenaście lat tam spędzonych nie nauczyło go, że nic dobrego w Wawie się nie zdarza, pod warunkiem, że nie jest się na przykład w odwiedzinach u Łolesa, bo to już całkiem inna historia.
Już teraz czuję się samotna i chlipię cichusieńko w koszulę, bo chusteczki mi się już na dziś jakby skończyły. Nie wiem, jak to będzie, rodzina mi się rozjeżdża.
A już miałam taki piękny plan - pobrać wszystkich i zrobić kooperatywę zdroworozsądkowych zakupów spożywczych. Pomysł częściowo ściągnięty, a częściowo zmodyfikowany z wyrzutów sumienia, które chodziły mi po głowie odkąd znowu zaczęłam zażerać się kiełbasą, choć nie powinnam, bo zwierzątka, bo zdrowy rozsądek, bo noł fakin łęj, że mięso mną rządzi, ale jednak. I tak sobie umyśliłam, że skoro już nie potrafię opanować tego paskudnego nałogu, to nadrobię na czym innym i stworzę kółko onanistów zdrowego i dobrego żarcia w równie zdrowych i dobrych cenach. A co. Można.
Gdyby ktoś nie był do końca przekonany do pomysłu to zapraszam do porównania sałaty z grządki mi madre z jakąkolwiek inną kupowaną na placu tudzież w sklepie za milion trzysta dolarów od główki, mimo, że to już maj.
A może mam ja takie cudne pomysły, bo wreszcie mnie małżonek zawiódł do doktora, a doktor, choć nie pijany, jednak zapisał mi likarstwo na deprechę? Naprawdę przez te wszystkie lata myślałam, że tak po prostu mam doła i to nic nienormalnego, że jest buu i do dupy, a tu się nagle okazało, że świat może jednak być miłą karuzelą i jedyną rzeczą, jakiej do dziś się boję jest li i jedynie chwila, kiedy mój świecko zaślubiony mąż mówi: "proszę Cię, zrób dziś rachunki".
Ekhm.
Łoboziuniu.
I zawsze wszystko wychodzi na jaw.
Już teraz czuję się samotna i chlipię cichusieńko w koszulę, bo chusteczki mi się już na dziś jakby skończyły. Nie wiem, jak to będzie, rodzina mi się rozjeżdża.
A już miałam taki piękny plan - pobrać wszystkich i zrobić kooperatywę zdroworozsądkowych zakupów spożywczych. Pomysł częściowo ściągnięty, a częściowo zmodyfikowany z wyrzutów sumienia, które chodziły mi po głowie odkąd znowu zaczęłam zażerać się kiełbasą, choć nie powinnam, bo zwierzątka, bo zdrowy rozsądek, bo noł fakin łęj, że mięso mną rządzi, ale jednak. I tak sobie umyśliłam, że skoro już nie potrafię opanować tego paskudnego nałogu, to nadrobię na czym innym i stworzę kółko onanistów zdrowego i dobrego żarcia w równie zdrowych i dobrych cenach. A co. Można.
Gdyby ktoś nie był do końca przekonany do pomysłu to zapraszam do porównania sałaty z grządki mi madre z jakąkolwiek inną kupowaną na placu tudzież w sklepie za milion trzysta dolarów od główki, mimo, że to już maj.
A może mam ja takie cudne pomysły, bo wreszcie mnie małżonek zawiódł do doktora, a doktor, choć nie pijany, jednak zapisał mi likarstwo na deprechę? Naprawdę przez te wszystkie lata myślałam, że tak po prostu mam doła i to nic nienormalnego, że jest buu i do dupy, a tu się nagle okazało, że świat może jednak być miłą karuzelą i jedyną rzeczą, jakiej do dziś się boję jest li i jedynie chwila, kiedy mój świecko zaślubiony mąż mówi: "proszę Cię, zrób dziś rachunki".
Ekhm.
Łoboziuniu.
I zawsze wszystko wychodzi na jaw.
Subskrybuj:
Posty (Atom)