poniedziałek, 13 lipca 2009

Pani lat pięćdziesiąt sześć...

...uważa mnie za swą rywalkę. Skandal.
Wszystko przez umieszczone na strasznym portalu pod tytułem nasza klasa zdjęcie przedstawiające mą skromną osobę w objęciach byłego profesora od malarstwa. Jesteśmy na nim rozkosznie narąbani i bardzo, ale to bardzo uroczy. Profesor zobaczył, pochwalił i kazał dopiąć pinezkę z nazwiskiem, coby inne studienty mogły popodziwiać. To dopięłam. I co? I zaraz odezwała się owa pani, stara i brzydka i jęła mnie prześladować, jako że trzydzieści lat temu profesor ją bzyknął i porzucił, a ona bidna do tej pory nie może tego faktu zapomnieć. Ciekawe tylko, czy bzyknięcia, czy porzucenia, hm. W każdym razie to moja wina, bo skoro teraz mam zdjęcie w objęciach jej byłego kochanka, to znaczy że jej go odbiłam. Omijając fakt, że trzydzieści lat temu nie stanowiłam nawet zalążka przyszłej siebie w macicy mi madre, która raczyła się wtedy włóczęgą po świecie w ramach ucieczki przed złotą erą PRL.
Ale czad, ja nie mogę. Normalnie żałuję, że mój romans z profesorem ma i zawsze miał charakter wybitnie intelektualny i rozgrywał się na poziomie wyposażenia głowek;)

Brak komentarzy: