sobota, 8 lutego 2014

Starość

Diu po wielu przygodach, które trwały siedem lat z hakiem, wreszcie zmieniła pracę. Czy aby nie będzie z deszczu pod rynnę to się dopiero zobaczy. Niestety, niedokładnie skrojony garniturek niby dalej mnie obowiązuje, raczej sobie też nie zrobię znowu dredów, ale może przynajmniej będę mieć duże, regularne i przeznaczane bez wyrzutów sumienia na tatuaże dochody. Na tatuaże i siłownię i jeszcze na chodzenie na manicure, co jest w moim wypadku tak jakby odkryciem życiowym.

Tyle się podziało, że nie wiem sama od czego zacząć.

Sis w Londynie z chłopcem swym wydziaranym od stóp do głów i to dosłownie.
Madre w Lublinie z chłopcem swym połowicznie emerytowym i nie wydziaranym, ale za to noszącym złoty sygnet i krzyżyk na szyi (to chyba gorsze). I córkę ma ten chłopak mi madre, córkę w moim wieku, którą znałam jako dziecię w podstawówce, kiedyśmy to społem kochały się w Kurcie Cobainie i pisały do siebie listy na jego temat. Proszę się nie śmiać, miałam 11 lat a to i tak lepiej, niż słuchanie w tamtych czasach zespołu New Kinds On The Block, który mi się teraz zresztą bardzo podoba, jak po butelce wina udaję, że jestem szczupła i młoda.
Dżonny Bi przyjechał z angielskich włości. Bezczelnie dobry stary Dżonny Bi, dalej ten sam krzywonóg z sukinsynowatym poczuciem humoru. No, niedobrze jednym słowem, bo przypomniło mi się, że trochę mi nie powychodziło w tak zwanym między czasie. Kto pamięta Starowiślną, kręcenie ogniami, picie wiśni w ciasnej kuchni, która cudem mieściła pięć bab, Dżonnego, czasem tego Hindusa co udawał marynarza i trzy ciotunie, ten zastanawia się, jak to było możliwe na tym szalonym metrażu. No cóż, chyba wszyscy ważyliśmy po 20 kilo mniej. Tak czy siak, zapowiadało się, że życie będzie co najmniej zabawne, że może nie dojdziemy do jakiś strasznych pieniędzy, że może poboli trochę po drodze, ale generalnie grupa przyjaciół robiła swoje.
Dziś utrzymujemy ze sobą bardzo sporadyczny kontakt.
Ja nie pamiętam, że prawie miałam wtedy dziecko z małolatem.
Nie pamiętam, że w chwili, gdy umierał mój Ojciec pradopodobnie właśnie oddawałam się zdradzie.
Nie pamiętam, jak bardzo bolało, kiedy ktoś mnie kopał w dupę, a ja robiłam to samo komuś innemu.
Nie pamiętam, kim chciałam być, bo wtedy byłam jeszcze soba, a teraz za cholerę nie wiem kim.

Mój ukochany pisarz przyjeżdża niedługo do Krakowa. Siedzi na codzień na Syberii, córki się dorobił grubo po pięćdziesiątce. Może coś mi się przypomni.

Brak komentarzy: