sobota, 8 lutego 2014

Salam alejkum

Idę, lub raczej idziemy na imprezę wieczorem. Do koleżanki, która obchodzi pierwszą rocznicę ślubu. Ona ma 38 lat, on 23, ona jest krakowską prawniczką z dwoma mieszkaniami i jednym młodzieńczym rozwodem na koncie, on jest arabem z Algierii, który zaczyna rozumieć angielskie bezokoliczniki i chyba chce być fryzjerem. Przyjechał miesiąc temu, bo długich bojach z urzędnikami emigracyjnymi i ambasadorem, a ona już je wieprzowinę chyłkiem i ukradkiem w pracy. On nie chce się stukać szklanką z colą o szklankę z piwem, bo to zabronione. Namawia ją na wakacje w Paryżu.
Miły dzieciak, swoją drogą.
Przeraża mnie liczba mnoga.
Przeraża mnie własny rasizm.
I to, co mi się dzieje teraz w środku.

Moja teściowa też uwielbia takie klimaty.
Uciekać, uciekać stąd. Po co to wszystko, po co ten nadmiar rzeczy nieważnych.

Brak komentarzy: