czwartek, 21 października 2010

Basta! Uczyli mnie odwagi, a ja co?

Oglądam zdjęcia kolegów z dawnej drużyny i rozczulam się jako mała mróweczka, serio. Takie dzieci patykowate były, choć mieliśmy wtedy po dwadzieścia parę lat. A teraz? Chłopy, jako się zowie. Byki. Wojownicy. Poszyte głowy, szczere, uśmiechnięte oczy, chochliki w nich. Przytuleni bez skrępowania do swych kobiet, którym oddali w ręce, z pełnym zaufaniem, własny los. Dzieci. Psy. Piłka cały czas w grze. Zdjęcia z meczów, z podróży, z imprez rugbowych. Cudowne.

Patrzę na ich szczęśliwe twarze i coś ściska mnie w gardle. Z radości, ale też zazdrości trochę. Prezes powiedział ostatnio, z wszystkowiedzącym wyrazem twarzy: co, zagrałabyś jeszcze, nie..? No jasne. I zagram, już na wiosnę.
------------------------------------------------------
Co się cholera, tak w ogóle podziało? Przecież prawie nic nie jest na miejscu! Przestaje mi się zgadzać. Robię w życiu jakieś koszmarnie dziwne rzeczy, które mnie kompletnie nie interesują, znoszę sprawy, które sprawiają mi przykrość i ból, godzę się na ustalenia, które ani trochę mi nie odpowiadają. To bzdura jakaś totalna jest. Trzeba się przełamać i dać sobie spokój z takimi sprzecznościami, bo nic dobrego nie wyjdzie z przymusu i podwijania ogona pod siebie. Wystarczy, basta!

Brak komentarzy: